Policja zatrzymała i doprowadziła na przesłuchanie Władysława Frasyniuka, który w lecie szarpał się z policjantami, usiłując zakłócić Marsz Pamięci organizowany w hołdzie tym, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej. Frasyniuk uznał, że upamiętnianie ofiar katastrofy jest przejawem „opresyjnego państwa”. Podobnie jak stosowanie wobec niego przepisów prawa – policja doprowadziła go na przesłuchanie, bo nie stawiał się do prokuratury na wezwania.
Każdy z nas podlegałby takim samym działaniom. Zachowanie Frasyniuka może wynikać z przeświadczenia, że prawo nie jest równe dla wszystkich i że on należy do tych, których nie można pociągać do odpowiedzialności. Bardziej jednak chodzić może o wykreowanie się na ofiarę prześladowań okrutnej władzy, z którą on, Frasyniuk, walczy jak niegdyś z komuną. Byłoby to na swój sposób urocze – starszy pan chce wskrzesić swoją legendę, powrócić do czasów młodości, znów stanąć do walki o wolność, równość, braterstwo… – temat filmowy jak znalazł. Obok niego, ramię w ramię, politycy opozycji, szlachetni, uczciwi, kochający ojczyznę. Niestety w grę wchodzą realia. To one sprawiają, że jak zwykle w wydaniu opozycji – zamiast eposu jest kabaret.