Jarosław Kaczyński na spotkaniu z wyborcami w Klwatce Królewskiej poruszył problem bezpieczeństwa Polski m.in. w kontekście polityki migracyjnej Unii Europejskiej. Prezes PiS nawiązał także do związanych z tą kwestią działań Donalda Tuska, który jako "król Europy" miał być nie do ogrania przez polityków w UE.
"W 2015 roku, we wrześniu, kiedy po raz pierwszy próbowano nam wmusić nielegalnych imigrantów - i władze Platformy Obywatelskiej się na to zgadzały - wtedy powiedziałem: Pomagać trzeba, ale na miejscu, w krajach, gdzie oni mieszkają. W żadnym wypadku nie można się natomiast zgodzić, żeby oni przyjeżdżali do Polski" - wspomniał Jarosław Kaczyński.
Wtedy był na mnie straszny atak. Odsądzano mnie od czci i wiary. Nazywano rasistą etc.
- dodał prezes PiS.
Kaczyński zauważył jednak, że Polacy popierali tą strategię działania, którą realizował później rząd Prawa i Sprawiedliwości.
Doszedł do władzy nasz rząd - ten który podobno nic nie był w stanie załatwić. (...) Jakoś się tak złożyło, że ten rząd i kolejny Mateusza Morawieckiego doprowadził do tego, że decyzje Unii Europejskiej zostały zmienione. Kwestia [migrantów] została wyeliminowana z agendy UE - przynajmniej tak się wtedy wydawało
- stwierdził Kaczyński.
Kaczyński przy okazji zakpił z możliwości sprawczych Donalda Tuska - prześmiewczo nazywanego "królem Europy" - który przedstawiał się jako polityk niezwykle skuteczny w negocjacjach z UE. Tymczasem po powrocie Tuska na stanowisko premiera pakt migracyjny został przyjęty i - wszystko na to wskazuje - Polska wkrótce będzie zmuszona podporządkować się dyktatowi Brukseli w kwestii przyjmowania nielegalnych przybyszów.