Trzeba uznać za odrażającą insynuację, by po przebiegu kariery zawodowej Tomasza Szmydta kierować zarzuty względem ministerstwa sprawiedliwości pod kierownictwem Zbigniewa Ziobry, że działania jego resortu mogły być inspirowane z Moskwy - oświadczyli w środę Prawnicy dla Polski. W stanowisku stowarzyszenie opisało ścieżkę zawodową sędziego, który okazał się zdrajcą. Zaznaczono, iż rozpoczęła się ona pod skrzydłami "starej KRS".
Sędzia Tomasz Szmydt, który orzekał w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Warszawie, uciekł na Białoruś, wychwala Alaksandra Łukaszenkę, a jego narracja powielana jest przez rosyjską i białoruską propagandę. Przedstawiciele partii rządzących w Polsce po tym zajściu próbują jak najbardziej odciąć się od zdrajcy. Nie wspominają o przebiegu jego kariery, a zwłaszcza jej początku. Podobną narrację stosuje stowarzyszenie Iustitia.
Na te działania zareagowali Prawnicy dla Polski.
"Stowarzyszenie Prawnicy dla Polski z zażenowaniem odebrało wypowiedzi medialne prezesa stowarzyszenia Iustitia Krystiana Markiewicza oraz innych przedstawicieli tego stowarzyszenia, w których wprost sugeruje się, że polityka Zbigniewa Ziobry próbującego zreformować wymiar sprawiedliwości była inspirowana z Moskwy, o czym miał świadczyć wybór sędziego Tomasza Szmydta - jak to ujęto - na swojego bliskiego współpracownika oraz jego udział w tzw. grupie Kasta"
Prawnicy dla Polski podkreślili, że "wszystkie trzy nominacje sędziowskie Tomasz Szmydt odebrał po weryfikacji jego kandydatury przez tzw. starą KRS, w tym ostatnią od prezydenta Bronisława Komorowskiego. Za czasów tzw. nowej KRS nie awansował w hierarchii sędziowskiej. Od co najmniej 2012 r. był aktywnym członkiem niewielkiego wówczas stowarzyszenia Themis". W stanowisku zaznaczono, że wejście Szmydta do stowarzyszenia było możliwe dopiero po rekomendacji 2 innych członków.
Stowarzyszenie przypomniało przebieg kariery sędziego-zdrajcy i podkreśliło, że "żaden Minister Sprawiedliwości czy jego podwładni nie mieli i nadal nie mają narzędzi do kontrwywiadowczej weryfikacji sędziów", a o delegacjach Szmydta "decydowały rekomendacje merytoryczne jego dotychczasowych współpracowników oraz przełożonych z sądów administracyjnych".
"Trzeba uznać za odrażającą insynuację, by po takim przebiegu kariery zawodowej Tomasza Szmydta kierować zarzuty względem MS pod kierownictwem Zbigniewa Ziobry, że działania jego resortu mogły być inspirowane z Moskwy. Insynuacja ta lansowana przez sędziów brzmi niepokojąco z punktu widzenia spraw wagi państwowej"
Według Prawników, ucieczka sędziego "z dużym prawdopodobieństwem wskazuje na to, że był on od dawna szpiegiem obcego wywiadu, zadaniowanym w polskim wymiarze sprawiedliwości".
Podkreślili, że "afera hejterska" została zapoczątkowana przez żonę Szmydyta. W wyniku medialnej nagonki poprzedni rząd zaniechał reformy wymiaru sprawiedliwości. W konsekwencji zrezygnowano "z weryfikacji sędziów na stanowiskach funkcyjnych, ze ścigania komunistycznych sędziów za przestępstwa sądowe z okresu stanu wojennego".
Stowarzyszenie przypomniało wypowiedź byłej ambasador USA Georgette Mosbacher. Dyplomatka już po wybuchu wojny na Ukrainie stwierdziła, iż "USA i UE są winne Polsce przeprosiny, a problem rzekomego naruszenia praworządności w Polsce został wykreowany przez rosyjskie służby". Zaznaczono, że zaraz po tych słowach sędzia Szmydt, "jako skruszony świadek", w liberalno-lewicowych mediach potwierdzał wtedy istnienie "afery hejterskiej". - Stał się on wówczas wiarygodnym źródłem ówczesnej opozycji na posiedzeniu parlamentarnego zespołu ds. reformy wymiaru sprawiedliwości, w obradach którego gościł w ramię w ramię z przedstawicielami Themis i Iustitii - dodano.
Gdyby wspomniany na wstępie pan Krystian Markiewicz zechciał skorzystać z narzędzi, które każdemu prawnikowi już na I roku prawa dostarcza przedmiot logika praktyczna, być może doszedłby do wniosku, że kompleksowa ocena działania Tomasza Szmydła wskazuje jednoznacznie na to, że jego rolą było umiejętne rozmontowanie zagrożenia w postaci planowanych reform w wymiarze sprawiedliwości, które nie były zgodne z oczekiwaniem i interesem Rosji, ponieważ oczyszczenie PRL-owskich złogów i ich namiestników z sądów, mogło się skończyć ujawnieniem kolejnych rosyjskich zakamuflowanych agentów. Demontaż ten faktycznie nastąpił przy pomocy polityków ówczesnej opozycji, zaprzyjaźnionych z nimi mediów, różnych grup wpływów i stowarzyszeń sędziowskich.