W piątek Grodzki zamieścił na Twitterze nagranie, skierowane do Rady Najwyższej Ukrainy, w którym m.in. przepraszał, że "niektóre firmy w haniebny sposób kontynuują działalność w Rosji, że nadal przez Polskę jadą tysiące tirów na Białoruś" i że "nadal rząd importuje rosyjski węgiel i nie potrafi zamrozić aktywów rosyjskich oligarchów".
"W ten sposób z niedającą się zaakceptować hipokryzją nadal – nawet wbrew intencjom - finansujemy zbrodniczy reżim, który zdobyte pieniądze zużywa na mordowanie niewinnych ludzi"
- starał się przekonać marszałek Senatu.
W reakcji na tę wypowiedź Marek Pęk ocenił w poniedziałek, że wypowiedź, w której Grodzki przypisuje odpowiedzialność Polsce za wspieranie reżimu Władimira Putina, "wypełnia znamiona zdrady polskiej racji stanu" i zapowiedział złożenie wniosku o odwołanie marszałka z funkcji.
Może najwyższy czas na spotkanie w sądzie?
Grodzki stwierdził w środę, że jeżeli zdradą ktoś nazywa opowiadanie się za jak najszybszym zakończeniem wojny i jak najostrzejszym potraktowaniem Rosji, to jest odwracanie kota ogonem. Dodał, że jeżeli wicemarszałek Pęk będzie to powtarzał, to "spotkamy się w sądzie".
"Marszałkowi Grodzkiemu, który straszy mnie sądem przypomnę, że w sądzie czekają na niego już od ponad roku, a dokładnie od 374 dni.... #LicznikGrodzkiego"
- ripostował na Twitterze Pęk nawiązując do wniosku o uchylenie immunitetu Grodzkiemu, który od ponad roku nie został rozpatrzony.
Marszałkowi #Grodzki który straszy mnie sądem przypomnę, że w sądzie czekają na niego już od ponad roku, a dokładnie od 374 dni.... #LicznikGrodzkiego
— Marek Pęk (@Marek_Pek) March 30, 2022
Licznik Grodzkiego
Tomasz Grodzki wciąż unika odpowiedzialności ws. tzw. afery kopertowej, chowając się za immunitetem, którego uchylenia domaga się prokuratura, a którego rozpatrzyć nie chce senacka większość z totalnej opozycji. Nasz portal codziennie przypomina Państwu liczbę dni zwłoki senatorów. To właśnie ten "Licznik Grodzkiego" wybił dziś 374 dni.