18 sierpnia szef wydawców Telewizji Republika Jarosław Olechowski ujawnił, że przygotowywana jest spektakularna akcja Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Funkcjonariusze tych służb mieli wejść do Pałacu Prezydenckiego. Jak stwierdził Olechowski: „Celem tej operacji miałoby być zdyskredytowanie szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, prof. Sławomira Cenckiewicza”. W tej atmosferze szaleństwa nakręcanej przez sfanatyzowanego Tuska, dzień później, 19 sierpnia 2025 roku, Kreml dokonał agresji na Polskę. Rosyjski bojowy dron wleciał w nocy sto kilometrów w polską przestrzeń powietrzną i bezkarnie zmierzał w stronę Warszawy. Według informacji pochodzących od specjalistów nadzorujących pobliskie linie energetyczne, dron, po przecięciu kabli linii energetycznej, eksplodował. Gdyby nie przypadkowa kolizja, dotarłby bez problemu do stolicy Polski. A to oznacza, że Rosja jest w stanie dokonać bezkarnie ataku dronami na dowolne miejsce w naszym państwie.
Totalna katastrofa
Ale ABW i SKW, zajęte wojną Tuska z prof. Cenckiewiczem, dotarły do miejsca wybuchu drona po 12 godzinach. Przez długi czas społeczeństwo było dezinformowane, a szef resortu obrony, Kosiniak-Kamysz, przekonywał, że mógł być to pojazd przemytniczy. Dopiero po 16 godzinach od wydarzenia stwierdził na konferencji prasowej, iż był to rosyjski dron bojowy. Powiedział przy tym, że „mamy do czynienia z prowokacją Federacji Rosyjskiej, z rosyjskim dronem. Mamy do czynienia w szczególnym momencie, kiedy trwają dyskusje o pokoju, kiedy jest nadzieja na to, że ta wojna (...) ma szansę się zakończyć. Rosja po raz kolejny prowokuje”. Nie, Panie Kosiniak- Kamysz. Wtargnięcie rosyjskiego pojazdu bojowego w głąb Polski to jest akt militarnej agresji, który – z punktu widzenia Kremla – spełnił swoją funkcję. Ujawnił, że armia nie jest gotowa do eliminowania tego rodzaju zagrożeń. Od uderzenia upłynęło pół doby, zanim wojskowe służby, zajęte obecnie wojną z Biurem Bezpieczeństwa Narodowego, pojawiły się w miejscu eksplozji.
Szokuje absolutna cisza Tuska na temat tego aktu agresji Rosji. Premier Polski jakby wyparował, zniknął. Gen. Dariusz Malinowski, zastępca Dowódcy Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych, przekonywał, że „dron ten został zaprojektowany tak, aby był bardzo trudny do wykrycia. Prawdopodobnie leciał bardzo nisko, aby ominąć nasze pole radiolokacyjne. Na dzień dzisiejszy możemy przekazać jedynie takie informacje”.
Polską armię obowiązuje strategiczne i operacyjne prognozowanie, którego celem jest rozpoznanie scenariuszy planowanych przez przeciwnika i odpowiednie przygotowanie się do odpowiedzi na te zagrożenia. Nie ulega wątpliwości, że zaatakowanie Polski przez rosyjski dron bojowy jest elementem szerszej, zaplanowanej na poziomie sztabu generalnego FR operacji i jest wpisane w kontekst zbliżających się manewrów Zapad 2025 rosyjskiej i białoruskiej armii. Dlatego tym bardziej wywołuje szok nonszalancja i arogancja wicepremiera Kosiniaka-Kamysza oraz podległych mu służb.
Ale w tym samym momencie „reseciarze”, środowisko, które pod przywództwem obecnego premiera Rzeczpospolitej dokonało radykalnego i głębokiego zbliżenia z Rosją w latach 2007–2014, znów uderza w prof. Sławomira Cenckiewicza, człowieka, który ujawnił, razem z red. Michałem Rachoniem, skalę owej operacji w książce „Zgoda. Rząd i służby Tuska w objęciach Putina”, wydanej w 2024 roku.
Reseciarze w akcji
Tusk zdaje się zachowywać wobec prof. Cenckiewicza tak, jakby traktował go jako swego śmiertelnego wroga. Irytuje i frustruje go silna osobowość szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, przygniatająca go moralnie i intelektualnie. Ale też nikt tak konsekwentnie jak prof. Cenckiewicz nie poukładał szeregu puzzli, aby ukazać, jak groźna dla RP była owa zgoda na reset z Rosją. Jak stwierdza prof. w ww. książce:
Kompromitacja gen. Stróżyka i jego ludzi
W lipcu 2024 roku frontalny atak na prof. Cenckiewicza przeprowadził gen Stróżyk, który w maju został postawiony przez Tuska na czele powołanej przez niego rozporządzeniem komisji do spraw badania wpływów rosyjskich i białoruskich w Polsce. Dwaj funkcjonariusze kierowanej przez Stróżyka od grudnia 2023 roku Służby Wywiadu Zagranicznego pojawili się w mieszkaniu prof. Cenckiewicza, aby osobiście wręczyć mu decyzję o cofnięciu mu 30 lipca poświadczeń bezpieczeństwa. Było to przedstawienie wyreżyserowane w iście sowieckim stylu. Jak napisał w mediach społecznościowych prof. Cenckiewicz: „Przekazano mi również uzasadnienie powyższej decyzji, w której znalazły się informacje wrażliwe w postaci fragmentów wywiadu lekarskiego z 2020 r., co jest sytuacją bez precedensu”. Z determinacją stwierdził wówczas: „W związku z powyższym oświadczam, że wykorzystam wszystkie środki ochrony prawnej w celu wyeliminowania tej decyzji z obrotu prawnego. Powyższą decyzję odbieram jako represyjne narzędzie walki politycznej i zemsty, której celem jest zastraszenie mnie, poniżenie w oczach opinii publicznej za głoszenie prawdy o współpracy SKW z FSB oraz szczególnej roli, jaką w zbliżeniu z rosyjskimi służbami specjalnymi odegrał obecny zastępca szefa SKW, płk. Krzysztof Dusza”. Aby zniszczyć i zastraszyć prof. Cenckiewicza, użyto nie tylko SKW. Dokładnie 19 grudnia 2024 roku uderzenie poszło od szwajcarsko-niemieckiego portalu Onet.
Celem była dyskredytacja uczonego. Ta współczesna gadzinówka, która zasłynęła z ckliwego tekstu w 2020 roku, zatytułowanego: „Najsmutniejsze Święta Bożego Narodzenia”, o biednych żołnierzach Wehrmachtu obchodzących je podczas okupacji Polski, w paszkwilu napisanym przez Kamila Dziubkę stwierdziła: „Były szef komisji ds. rosyjskich wpływów i współautor serialu TVP »Reset« stracił dostęp do informacji niejawnych. Jak ustalił Onet, według Służby Kontrwywiadu Wojskowego Sławomir Cenckiewicz skłamał w tzw. ankiecie bezpieczeństwa z obawy o ujawnienie faktów mogących narazić go na »wstyd« i »kompromitację«”. Dziubka przytacza opinię „ważnego polityka obozu władzy”, który stwierdza, że profesor „to jest jeden z największych szkodników w służbach po 1989 r.”. W innym miejscu mówi, iż „z informacji Onetu wynika, że według służb Cenckiewicz skłamał w tzw. ankiecie bezpieczeństwa osobowego na temat faktów z jego życia osobistego, co może świadczyć o jego podatności na szantaż lub wywieranie presji”. Dziubka stwierdza przy tym, iż profesor odwołał się od decyzji SKW do premiera Tuska: „Jak ustaliliśmy, pod koniec listopada jego skarga została odrzucona. Onet zna szczegóły uzasadnienia tej decyzji, ale ze względu na wrażliwe informacje w niej zawarte, ograniczymy się do podania kluczowych faktów”. Sam więc Dziubka potwierdził, iż Onet otrzymał uzasadnienie premiera, napisane w zastępstwie przez Radosława Kujawę, które podtrzymywało decyzję SKW. Prof. Cenckiewicz stwierdził, iż są jedynie trzy egzemplarze owego dokumentu. Jeden posiada osobiście, drugi jest w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, a ostatni znajduje się w SKW. A to oznacza, iż bezprawny przeciek do Onetu, a więc przestępstwo, zostało popełnione przez kancelarię premiera lub przez ludzi gen. Stróżyka. Jak stwierdził Cenckiewicz: „Domagam się wyjaśnienia tej sprawy! Mimo takich metod nigdy mnie nie uciszycie i nie zastraszycie. Nigdy nie przestanę pisać o sytuacji w SKW, o destrukcyjnej roli Stróżyka, Noska, Pytla, Pilarza i Duszy dla kontrwywiadu. Oni nigdy nie powinni pracować w polskich służbach – wtedy i teraz! Nigdy nie zrezygnuję z ujawniania prawdy o współpracy SKW z FSB i okoliczności podpisania antypolskiej umowy z ludźmi Putina z 13 września 2013 r. Nigdy też nie zaprzestanę pisać o Donaldzie Tusku. (…) My się was nie boimy! I wygramy! Tu jest Polska, a nie Rosja i Łubianka, gdzie reseciarze z SKW ściskali łapę kryminalisty i szefa FSB Aleksandra Bortnikowa!”. Na antenie Telewizji Republika Cenckiewicz tak scharakteryzował użytą przez Onet technikę jego dyskredytacji:
„Każdy, kto nie zna sprawy, może sobie tutaj podstawić dowolną wersję: narkoman, sprawy obyczajowe, psychiatryk, nieprawdopodobne historie. Przez to, że tekst jest pełen tego typu insynuacji, można w dowolny sposób nim manipulować i rzucać kolejne oskarżenia”.
Batalia sądowa i klęska Tuska
Prof. Cenckiewicz, zgodnie z zapowiedzią, wystąpił na drogę prawną, aby unieważnić polityczną decyzję ekipy Stróżyka podtrzymaną przez Tuska i dotyczącą odebrania mu poświadczeń bezpieczeństwa. Złożył osiem skarg do sądu. Już po zwycięstwie Karola Nawrockiego w wyborach prezydenckich Wojewódzki Sąd Administracyjny 17 czerwca 2025 roku orzekł, iż działania Stróżyka i Tuska były bezprawne. W uzasadnieniu sąd wskazał, że doszło do naruszenia art. 24 ust. 2 pkt 4 i art. 24 ust. 2 pkt 5 Ustawy o Ochronie Informacji Niejawnych. Prof. Cenckiewicz w komentarzu do tego wydarzenia napisał: „Wyroki te – i ich miażdżące uzasadnienia – przesądzają o niezgodności z prawem prowadzonego przez SKW wobec mnie kontrolnego postępowania sprawdzającego, które w ogóle nie powinno zostać wszczęte. Treść uzasadnień i wykazanie w nich całej serii nadużyć (nie tylko formalnych, ale i merytorycznych) oraz bezprawia, jakie zastosowano wobec mnie w SKW i częściowo powtórzono w KPRM, nie dają w istocie merytorycznej możliwości zażalenia wyroków WSA do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Uzasadnienia sądu nie pozostawiają bowiem wątpliwości, że przepisy prawa zostały wykorzystane dla uzasadnienia całkowicie fałszywych przesłanek, mających uzasadnić odebranie mi poświadczeń”. Na początku lipca prezydent-elekt ogłosił, że prof. Cenckiewicz stanie na czele Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Ale wściekły z powodu poniesionej klęski Tusk za wszelką cenę chciał do tego nie dopuścić. Zaledwie dzień przed zaprzysiężeniem prezydenta Nawrockiego, kiedy nie udał się wariant zamachu stanu i zawiodła presja wywierana na marszałka Sejmu Szymona Hołownię, Kancelaria Prezesa Rady Ministrów wniosła skargi kasacyjne do Naczelnego Sądu Administracyjnego w sprawie cofnięcia poświadczeń bezpieczeństwa dla prof. Cenckiewicza. Rzecznik KPRM, Jacek Dobrzyński, przekonywał na platformie X, że w związku z tym, do czasu rozpatrzenia skargi kasacyjnej, prof. Cenckiewicz „nie posiada dostępu do informacji niejawnych”. Jest to oczywista nieprawda, dlatego prezydent 7 sierpnia wręczył nominacje nowemu kierownictwu BBN. W pierwszym wywiadzie, jakiego udzielił Karol Nawrocki dla TV Republika po swoim zaprzysiężeniu, prezydent stwierdził: „Zobaczymy, jak będzie się rozwijała ta sytuacja. Pan prof. Cenckiewicz wygrał w sądzie, ma pełne prawo do posiadania klauzul bezpieczeństwa. Jest doskonałym polskim urzędnikiem, naukowcem dotkniętym przez represje polityczne wcześniej jako naukowiec, także mój doradca. (…) Miałem głęboką nadzieję, że to wszystko się już zakończy po tym, jak zostanie szefem BBN i wygra w sądzie swój proces. Tak się nie stało – jest próba konfrontacji z szefem BBN. Prof. Cenckiewicz jest i będzie szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego, bo ma do tego doskonałe kompetencje i wie, jak dbać o bezpieczeństwo Polek i Polaków”. Ale emerytowany gen. Stanisław Koziej, szef BBN za czasów prezydenta Komorowskiego, w przejętym siłowo przez koalicję 13 grudnia Polskim Radiu 24 otwarcie stwierdził:
„Nie wyobrażam sobie, aby szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego mógł skutecznie funkcjonować, gdyby miał nie być dopuszczony do tajnych informacji. To jest niemożliwe, aby mógł być szefem BBN. Mam nadzieję, że prezydent brał to wszystko pod uwagę, liczył się z tym i uwzględniał. Inaczej musiałby po prostu zmienić swoją decyzję, jeśli kandydat na szefa BBN miałby nie mieć dopuszczenia do niejawnych informacji”.
Były szef BBN nieopatrznie ujawnił rzeczywisty scenariusz owej próby zamachu na Pałac Prezydencki. Koziej był uczestnikiem 24 listopada 2010 roku najbardziej szokującego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego, w którym na szesnaście osób uczestniczących w tym wydarzeniu, będącym elementem „resetu” z Rosją, sześciu to byli współpracownicy tajnych służb PRL (Oleksy, Wałęsa, Kwaśniewski, Jaruzelski, Cimoszewicz i Rotfeld). To także na zaproszenie Kozieja, w dniach od 31 stycznia do 2 lutego 2011 roku gościł w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego gen. KGB, były szef FSB, Nikołaj Patruszew. Wówczas Koziej i Patruszew podpisali plan wzajemnej współpracy między BBN a Radą Bezpieczeństwa FR. Patruszew odbył wtedy także rozmowy z Bogdanem Klichem, ministrem obrony, którego dziś Tusk próbuje przeforsować na ambasadora Polski w USA.
Atak na BBN ma sparaliżować prezydencki projekt budowy półmilionowej armii
Mariusz Błaszczak, były wicepremier w rządzie Mateusza Morawieckiego i szef resortu obrony, stwierdził jednoznacznie, iż „prof. Sławomir Cenckiewicz posiada dostęp do informacji niejawnych i nikt nie powinien mieć co do tego żadnych wątpliwości. Rząd Tuska próbuje kwestionować decyzje niezawisłego sądu i to kolejny dowód na to, że stosuje prawo tak, jak je rozumie. Kwestie bezpieczeństwa powinny być wolne od polityki, a atak na szefa BBN jest jasnym sygnałem, że koalicja 13 grudnia chce toczyć spory również w tym obszarze. Donald Tusk jest w stanie poświęcić wszystko, nawet bezpieczeństwo Polski i Polaków, tylko po to, aby osiągnąć swój cel apolitycznej zemsty”. Prof. Cenckiewicz jest też zaatakowany przez nielegalną prokuraturę, że rzekomo pomógł ujawnić byłemu wicepremierowi Mariuszowi Błaszczakowi słynne plany obrony Polski za czasów pierwszych rządów Tuska, z których wynikało, że praktycznie bez walk oddamy w ręce Rosji wschodnią część Polski aż do linii Wisły. Operacje prowadzi prokurator Marcin Maksjan, który od 2011 do 2016 roku wyjątkowo nieudolnie zajmował się wyjaśnianiem przyczyn katastrofy smoleńskiej. Jak stwierdził marszałek Antoni Macierewicz: „Jego ówczesne zachowanie było absolutnie niezgodne z rzeczywistymi obowiązkami prokuratora. Nie oddziaływał na stronę rosyjską zgodnie z prawem i swoimi obowiązkami, by wyjaśnić zbrodnię smoleńską. Moim zdaniem podporządkowywał się działaniom zewnętrznym”. Problem w tym, iż rola prof. Cenckiewicza w sprawie dokumentacji dotyczącej tzw. linii Wisły sprowadzała się jedynie do czynności administracyjnej przekazania dokumentacji po jej odtajnieniu zgodnie z kompetencjami przysługującymi wówczas wicepremierowi Błaszczakowi. Dlatego prof. Cenckiewicz sam złożył zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przez ppłk Marcina Maksjana przestępstwa przekroczenia uprawnień z art. 231 § 1 kk poprzez między innymi przedstawienie zarzutów w sprawie odtajnienia fragmentów dokumentów planowania operacyjnego (w sprawie tzw. linii Wisły) z uwagi na to, że są one pozbawione podstaw faktycznych i prawnych. W odpowiedzi Maksjan 22 sierpnia złożył do sądu okręgowego w Warszawie akt oskarżenia przeciwko Mariuszowi Błaszczakowi za ujawnienie planu „Warta”. Akt oskarżenia wymienia też Sławomira Cenckiewicza, Agnieszkę Glapiak (obecną szefową KRRiT), a także Piotra Z., byłego dyrektora departamentu strategii i planowania MON.
Ale istotę operacji przeciwko BBN i prof. Cenckiewiczowi doskonale ukazał prof. Romuald Szeremietiew, który w rządzie premiera Olszewskiego pełnił obowiązki ministra obrony. W wypowiedzi dla „Gazety Polskiej Codziennie” stwierdził: „Nie mam wątpliwości, że otoczenie premiera Tuska doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że prof. Cenckiewicz ma dostęp do informacji niejawnych, co potwierdza wyrok NSA. Natomiast w mojej opinii determinacja rządu w tej sprawie jest spowodowana planami w obszarze obronności, które przedstawił prezydent Nawrocki. Chodzi między innymi o największą armię lądową w Europie. Proszę zauważyć, że podobne ambicje zadeklarowali Niemcy i w związku z tym obóz Tuska będzie robił wszystko, aby zdemobilizować zarówno prezydenta Nawrockiego, jak i jego najbliższe środowisko. (…) Chodzi o to, aby tych ludzi uwikłać w jakieś przepychanki, aby zamiast realizować plan nakreślony przez głowę państwa, musieli zajmować się rzeczami błahymi” – dodaje. Zapytany, czy w takim wypadku spodziewa się ataków na innych współpracowników prezydenta Nawrockiego, odpowiedział:
„Na pewno takowe będą. Już słychać głosy, że szykowana jest jakaś operacja przeciwko ministrowi Adamowi Andruszkiewiczowi. Więc tego typu działania są najprawdopodobniej planowane także wobec innych osób”.
Prezydent Nawrocki, podczas defilady z okazji Święta Wojska Polskiego, ogłosił budowę półmilionowej armii. Decydującą rolę w realizacji tego projektu odegrać ma BBN. Nie ulega wątpliwości, że atak na prof. Cenckiewicza ma sparaliżować realizację tego zadania.
#TematNumeru: Brutus czai się na #Tusk.a. Scenariusz rozpadu koalicji 13 grudnia. Przyspieszone wybory, czy powolne gnicie?
— Gazeta Polska - w każdą środę (@GPtygodnik) August 27, 2025
📍 Więcej na https://t.co/OnIeddfVvX oraz w wygodnej prenumeracie przez #Paczkomat InPost » https://t.co/b6hGM1IaHK#GazetaPolska pic.twitter.com/NrsvFfidgL