Roman Giertych został przyłapany w Sejmie przez dziennikarza tygodnika "Wprost". Wyraźnie dał do zrozumienia, że nie ma ochoty na rozmowę. Mimo, że padały pytania o śledztwo ws. Funduszu Sprawiedliwości. Co to była za brawurowa wymiana zdań!
Neoprokuratura Krajowa robi wiele, by z Funduszu Sprawiedliwości wycisnąć jak najwięcej politycznego paliwa. Niewykluczone jednak, że afera jedzie już na oparach. Dość całej sprawy może mieć nawet Roman Giertych.
Mecenas, przewodniczący tzw. zespołu ds. rozliczeń, zakomunikował to w rozbrajający sposób.
- Mam pytanie dotyczące Funduszu Sprawiedliwości i rozliczeń trwających - zajawił politykowi dziennikarz. Mecenas zdawał się go nie zauważać.
Dziennikarz ciągnął: „chodzi mi o kwestię stowarzyszenia Patria et Lex, powiązanego z ludźmi pana posła Tadeusza Woźniaka. Jak wyglądają rozliczenia tego stowarzyszenia?”.
No i nic.
Dziennikarz nie ustępował: „Minister Adam Bodnar przyznał dofinansowanie temu stowarzyszeniu. Z czego to wynika?”.
Dalej nic.
Hahahaha.
— Jan Molski 🇵🇱 (@JanMolskiIII) December 20, 2024
Kozak w necie Konisko w świecie XDD pic.twitter.com/6nmL4WvAj9