George Simion wsparł Karola Nawrockiego
Prawicowy kandydat na prezydenta Rumunii George Simion przybył wczoraj do Polski. Rumuński polityk pojawił się w Zabrzu na spotkaniu z Karolem Nawrockim.
Na Simiona (prawicowa partia AUR) zagłosowało w pierwszej turze blisko 41 procent wyborców (sondaże dawały mu o nawet 20 procent mniej głosów). W weekend Simion walczył będzie w drugiej turze z proeuropejski burmistrzem Bukaresztu Nicosurem Danem. Tego samego dnia w Polsce odbędzie się I tura wyborów.
Simion był dziś gościem Michała Rachonia na antenie TV Republika.
"Wygrałem z wynikiem 41 procent, duża różnica. Miło jest tu być, dziękuję za zaproszenie. Byłem w Polsce ponad 20 razy. To jest piękny kraj ciężko pracujących chrześcijan. Przed nami są te same wyzwania"
– powiedział polityk.
Tusk zaatakował Simiona. "To jest bezsensowne"
Simion odniósł się też do ataku Donalda Tuska na swoją osobę. Polski premier napisał wczoraj, że "Rosja się cieszy", odnosząc się do udzielenia wsparcia przez Simiona dla Karola Nawrockiego.
"Z politycznego punktu widzenia to jest bezsensowne. Być może Donald Tusk chce, żeby jego kandydat przegrał. Polacy są bardzo wrażliwi na tego typu sprawy, szczególnie, ze administracja Donalda Trumpa nie ma dobrych relacji z administracjom Donalda Tuska. Administracja Tuska używa sądownictwa, by ścigać wrogów politycznych. Ścigają TV Republika. Donald Tusk popełnia błąd za błędem. W ostatnim tygodniu naszej kampanii podjęliśmy decyzję, by przyjechać do Zabrza i wystąpić z Karolem Nawrockim. To była mądra decyzja, ponieważ samemu niewiele zdziałam jako prezydent. Potrzebujemy przyjaciół, sojuszników. Polska i Rumunia są w tej chwili na 5. i 6. miejscu pod względem liczby ludności w Europie. Jesteśmy kandydatami na prezydentów zdrowego rozsądku. Nie jesteśmy kandydatami skorumpowanej brukselskiej elity"
– powiedział.
Simion wskazał, że "od liceum zajmuje się rosyjską propagandą, zna jej sztuczki".
"Teraz wytwarzają zamrożone konflikty. Chcą siać chaos. Putin powinien być powstrzymany w 2014 roku. Niestety, wtedy nie było mnie w polityce. Brałem udział w publicznym proteście przeciw aneksji Krymu. Donald Tusk, Angela Merkel – oni byli wtedy w przyjaźni z Putinem. Nie chcieli wprowadzać sankcji. W całym wolnym świecie ludzie są zmęczeni tymi skorumpowanymi politykami. Poprzez bardzo głupią politykę tworzą wyłącznie biedę"
– podkreślił.
Kongresmeni alarmują Komisję Europejską
Simion skomentował też fakt, iż członkowie Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych wysłali list do władz Komisji Europejskiej, w którym zwracają uwagę na bezprawne i antydemokratyczne działania reżimu Donalda Tuska, w szczególności atak na Telewizję Republika. Polityk był pytany, jaki jest jego zdaniem stan demokracji w Rumunii.
"Jest ryzyko zapadnięcia się w system autorytarny. Chciwi biurokraci z Brukseli wsadzają swoje marionetki we wszystkich państwach. W niedzielę musimy wybrać demokrację. To będzie wybór między demokracją a dyktaturą, również w Polsce. Nie chcemy, aby wygrali ci, którzy wprowadzają cenzurę, wysyłają policję i aresztują byłych ministrów. Putin jest dyktatorem. W grudniu, bez ani krzty dowodów, odwołali wybory w Rumunii. Powodem było to, że nie podobało im się, kto wygrał. W marcu Rumunia stała się jak Iran, Białoruś. Rumunia ma reżim trochę jak w Iranie, gdzie elity wybierają, komu wolno jest kandydować. Jest ogromne ryzyko w Rumunii. To dla nich miejsce na eksperymenty. Pytanie, czy damy radę powrócić do woli ludu, demokracji, porządku konstytucyjnego. Ja i Karol Nawrocki stoimy przeciwko dyktaturze europejskiej"
– oświadczył.
Podkreślił, że w jego opinii "obecni biurokraci europejscy robią to, co Rosja chce".
"Oni, gdy nie wygrywają, są w stanie posunąć się tak daleko, by rozbić wolny świat. Tylko po to, aby utrzymać się przy władzy. Musimy utrzymać jedność w NATO"
– podsumował.