Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Kim są ludzie odpowiedzialni za operację "Masło"? Komuna i miłośnicy Moskwy w strategicznej rządowej agencji

Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych (RARS) ogłosiła przetarg na sprzedaż mrożonego masła w blokach 25 kg. W sumie chce sprzedać ok. 1000 ton tego produktu - podała dziś Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. Dodała, że powinno to przyczynić się do stabilizacji cen masła na rynku. "Gazeta Polska" opisywała niedawno przeszłość nowych członków władz RARS. Kim są wiceprezes Andrzej Hawryluk, pełnomocnik prezesa Remigiusz Dróżdż oraz generał pilot Jan Rajchel – szef Agencji?

Andrzej Hawryluk (drugi z prawej), zastępca prezesa RARS, i Jan Rajchel (pierwszy z prawej) – prezes RARS
Andrzej Hawryluk (drugi z prawej), zastępca prezesa RARS, i Jan Rajchel (pierwszy z prawej) – prezes RARS
Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych - Facebook

Milionowe straty

Andrzej Hawryluk to od niedawna wiceprezes Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Od 2020 r. kierował on zarządem Portu Lotniczego Lublin.

Złożył rezygnację w sierpniu 2024 r., tłumacząc to względami osobistymi. Wcześniej Hawryluk był m.in. członkiem rad nadzorczych spółek Chopin Airport Development, Port Lotniczy Gdańsk, LOT – Usługi Lotniskowe w Krakowie oraz POZ-LOT Usługi Lotniskowe.

Za jego rządów na lotnisku w Lublinie port ten znalazł się w katastrofalnej sytuacji finansowej. "Port Lotniczy Lublin z rekordową w historii stratą. Tak źle nie było nawet podczas pandemii, kiedy samoloty były uziemione", "Lublin: Rekordowa strata netto portu lotniczego!", "Port Lotniczy Lublin ciągnie w dół. Bez pieniędzy z samorządów dawno by upadł" - to tylko wybrane tytuły prasowe z czerwca 2024 r. 

Kilka miesięcy temu branżowy portal pasazer.com pisał:

"W 2023 r. spółka zarządzająca lotniskiem w Lublinie poniosła najwyższe straty od lat. Było znacznie gorzej niż w okresie, gdy ruch lotniczy został sparaliżowany przez pandemię COVID-19 [...] Z ujawnionych danych wynika, że lotnicza firma z Lublina nadal ponosi straty, które w dodatku przekraczają wyniki z ubiegłych lat. Ten stan rzeczy zmusza akcjonariusza, tj. miasto Lublin i województwo lubelskie, do stałego podnoszenia kapitału zakładowego spółki. Ostatnie dokapitalizowanie wyniosło kilkanaście milionów złotych, co de facto odpowiada wielkości rocznych przychodów firmy.[...] Przychody ze sprzedaży osiągnęły poziom niespełna 11,8 mln zł i były wyższe o 8,9 proc. względem 2022 r. Jest to jednak rezultat niższy od sprzedaży z lat 2018 i 2019".

W tym samym czasie w podobnym duchu pisała lokalna "Gazeta Wyborcza":

"Port lotniczy w Lublinie odnotował 35,2 mln zł straty netto za 2023 r. To najwyższa strata w historii lotniska. Natomiast skumulowana strata netto za ostatnie cztery lata działalności wynosi ponad 104,9 mln zł".

Portal jawnylublin.pl dodawał:

"Olbrzymia strata i ogromne kroplówki z budżetów samorządów Lublina i województwa lubelskiego. Na finanse nie mają co jednak narzekać pracownicy lotniska – średnie zarobki w spółce znacząco wzrosły. Sam dwuosobowy zarząd zarobił w rok 508 tys. zł".

Przyjaciel Rosji

Pełnomocnikiem prezesa RARS został z kolei Remigiusz Dróżdż. 

Dróżdż w latach 2011-2015 był członkiem zarządu Pomorskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej (PROT) i często w jej imieniu wypowiadał się w mediach. PROT znana była w czasach "resetu" z Kremlem z wyjątkowo prorosyjskiej postawy.

W 2012 r. "Dziennik Bałtycki" w reakcji na publikację "Gazety Polskiej Codziennie" - przestrzegającą przed konsekwencjami tzw. małego ruchu granicznego z obwodem królewieckim - wydrukował tekst pod znamiennym tytułem: "Bać się otwarcia Pomorza na Wschód? Bez paniki, to tylko Rosjanie". W artykule czytamy: "- Zaleje nas mafia ze Wschodu! - alarmuje część prawicowych mediów. - Nie róbmy sztucznej paniki - odpowiada Remigiusz Dróżdż, prezes zarządu Polskiej Izby Turystyki z Oddziału Pomorskiego w Gdańsku. - Turysta z Rosji to bardzo dobry klient. Trzeba się starać, by jak najczęściej chciał przyjeżdżać do Polski". Dróżdż, pytany przez dziennikarzy o doniesienia "GPC", mówiące o tym, że na zniesieniu wiz z Królewcem skorzysta rosyjska przestępczość zorganizowana, stwierdził: "- Rosyjska mafia, jeśli chce, to i dzisiaj może przyjechać - minimalizuje zagrożenie Remigiusz Dróżdż, prezes zarządu Polskiej Izby Turystyki. - Jednak znaczna większość oczekiwanych gości to turyści, nastawieni na wypoczynek, chcący tu wydać gotówkę. I o nich powinniśmy walczyć". W tekście "Dziennika Bałtyckiego" cytowana jest jeszcze jedna wypowiedź Dróżdża: "Język rosyjski powrócił do łask, bo Polska po 20 latach dojrzała. Głupotą było, że przestaliśmy uczyć go w szkole". 

W raporcie PROT z 2013 r. autorzy jednoznacznie chwalili się działaniami promocyjnymi realizowanymi w Królewcu, podkreślając, że nawiązali m.in. "bezpośrednie kontakty z dziennikarzami rosyjskimi" i zorganizowali "workshop polsko-rosyjski na PGE Arena". W tym samym roku Pomorska Regionalna Organizacja Turystyczna wsparła i zaangażowała się w projekt "Russian Friendly" ("Przyjaźni Rosjanom"), którego patronem honorowym został Mieczysław Struk, marszałek województwa związany z PO. "[Projekt] jest skierowany do firm i samorządów zainteresowanych klientami z Rosji poprzez zapewnienie im poczucia komfortu i bezpieczeństwa. Widząc przyjazny gest, Rosjanie wybiorą właśnie to, a nie inne miejsce. Program RUSSIAN FRIENDLY gwarantuje Rosjanom poczucie, że są mile widzianymi i oczekiwanymi gośćmi" - można było przeczytać na nieistniejącej już stronie internetowej kampanii. Informowano tam też:

"Partnerem Strategicznym jest Pomorska Regionalna Organizacja Turystyczna. Projekt realizowany we współpracy z mniejszością rosyjską w Polsce". 

27 lutego 2014 r. rozpoczęła się rosyjska inwazja na ukraiński Krym; mimo to z początkiem marca PROT, w której zarządzie zasiadał wówczas Remigiusz Dróżdż, ogłaszała:

"Promocje, zniżki, wyjątkowe pakiety pobytowe, a także darmowe autobusy na zakupy w największym centrum handlowym północnej Polski «Riviera» w Gdyni – to tylko niektóre z atrakcji, jakie przygotowała Pomorska Regionalna Organizacja Turystyczna wraz z miastem Gdańsk oraz partnerami biznesowymi dla gości z Obwodu Kaliningradzkiego na weekend 8-9 marca".

Peerelowskie tajemnice szefa RARS

Na czele RARS stoi gen. Jan Rajchel. W archiwum IPN zachowały się jego akta paszportowe. Wynika z nich, że już jako uczeń zespołu Szkół Technicznych w Rzeszowie aktywnie działał w komunistycznej młodzieżówce, czyli Związku Socjalistycznym Młodzieży Polskiej. W stanie wojennym w sierpniu 1982 roku wyjechał do Związku Sowieckiego. Zaprosił go kuzyn Leon Kotarba, Konsul Generalny PRL w Kijowie, wpływowy komunistyczny aparatczyk. To były poseł na Sejm PRL, w latach 1975–1980 I sekretarz KW PZPR w Rzeszowie, potem krótko członek Komitetu Centralnego PZPR. Rajchel po ukończeniu technikum wstąpił do wojska. Przysięgę złożył 18 listopada 1984 roku. W latach 1984–1988 studiował w Wyższej Oficerskiej Szkole Lotniczej, której rektorem był gen. Mirosław Hermaszewski. W opiniach ze studiów napisano, że był aktywnym działaczem ZSMP i PZPR. „Bardzo zaangażowany w działalność organizacji młodzieżowej i partyjnej. Pełni obowiązki przewodniczącego kompanijnego koła ZSMP. Znany jest z szerokiej działalności młodzieżowej m.in. członek Krajowej Rady ZSMP i delegat Zjazdu Krajowego ZSMP.  Reprezentuje światopogląd materialistyczny” – zapisano w opinii z 18 marca 1985 roku. 

Tuż po wstąpieniu do wojska obecnym p.o. prezesa Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych i doradcą wicepremiera Kosiniaka-Kamysza zainteresowała się Wojskowa Służba Wewnętrzna, czyli kontrwywiad wojskowy PRL. W archiwum IPN odnaleźliśmy zapisy ewidencyjne, z których wynika, że Jan Rajchel, będąc studentem Wyższej Oficerskiej Szkole Lotniczej, 14 grudnia 1984 roku został zarejestrowany przez Wojskową Służbę Wewnętrzną jako tajny współpracownik o pseudonimie Misiek. Zapisy te podają, że został pozyskany na zasadzie dobrowolności przez Andrzeja Lesisza. 11 stycznia 1990 roku TW „Misiek” został przejęty do prowadzenia przez Wiesława Janicę. Nie wiadomo, jak wyglądały relacje Rajchela z WSW. W archiwum IPN nie odnaleźliśmy bowiem jego teczki. Została zniszczona. Nie wiadomo też, czy już w III RP został przerejestrowany jako źródło Wojskowych Służb Informacyjnych.

Po odejściu z armii trafił na Uniwersytet w Siedlcach. Cały czas widnieje również jako ekspert Fundacji Stratpoints, założonej przez gen. Mirosława Różańskiego, byłego Dowódcę Generalnego Rodzaju Sił Zbrojnych, obecnie senatora Polski 2050. Działał w niej wspólnie z m.in. gen. Jarosławem Stróżykiem, szefem SKW, jednocześnie kierującym rządową komisją mającą zbadać rosyjskie i białoruskie wpływy w Polsce w ostatnich 20 latach. Gen. Stróżyk krótko prowadził zajęcia na siedleckiej uczelni i obronił doktorat, którego promotorem był prof. Mirosław Minkina, były oficer zlikwidowanych Wojskowych Służb Informacyjnych, obecnie rektor Uniwersytetu w Siedlcach.

 

 



Źródło: Gazeta Polska, niezalezna.pl

Piotr Nisztor,Grzegorz Wierzchołowski