Z pewnością opozycja i jej propagandziści będą jeszcze grali sprawą listów Marka Falenty. Nie udało się poprzednio wykreować rzekomych afer, będą więc próbowali przekonywać opinię publiczną, że oficerowie CBA pod rządami PO-PSL nagrywali polityków tych formacji na zlecenie… prezesa PiS. To, że to średnio logiczne, nie przeszkadza jak zwykle totalnym.
Ale w listach Falenty żądającego od prezydenta Dudy ułaskawienia – listach, które pozostały bez odpowiedzi – są wątki, które totalni starannie pomijają, bo nie pasują do tej układanki. A co pisze Falenta? Otóż pisze, że Tusk „został uprzedzony”, gdy nagrywano polityków PO. „Niestety błędnie ocenił swoją siłę i niezniszczalne poparcie społeczeństwa. Przeliczył się”. Zdaniem Falenty ewentualny powrót do Polski Tuska byłby „wielką tragedią dla narodu”, ale teraz walcząc o siebie, autor listu będzie musiał „pojednać się z wrogiem”. „Oferta od nich leży cały czas na stole” – grozi Falenta. Rodzi się zatem pytanie do polityków Postkomuny: jaką ofertę złożyliście Markowi Falencie? Kto faktycznie stoi za nagrywaniem waszych kompromitujących rozmów, skoro wasz lider wiedział o tym i nic z tym nie zrobił?