Ten cel towarzyszył kolejnym pokoleniom niemieckich polityków od rozbioru I RP, okupacji II RP, po spacyfikowanie i ostateczne odpolszczenie III RP. Rzeczpospolita jako suwerenny byt ma przestać istnieć. W zasadzie Tusk powiedział to otwarcie 14 stycznia 2024 roku, stwierdzając: „Tak jak skończyła się pisowska okupacja Polski, tak skończą się okupacje przez PiS państwowych urzędów” [wyróż. P.G.]. Dla zwykłego Polaka okupacja naszego państwa kojarzy się jednoznacznie z Niemcami i Rosją. Ich celem było odpolszczenie ziem okupowanych. Zapowiedź Tuska została doprecyzowana 10 dni później przez Klausa Bachmanna, od lat blisko związanego z Tuskiem – 24 stycznia 2024 roku na łamach radykalnie lewackiej „Gazety Wyborczej” instruował ekipę 13 grudnia: „W tym państwie [mowa o Polsce] nie jest bowiem ważne, kto ma rację i po której stronie jest prawo, lecz jedynie to, kto ma władzę, kto kontroluje budżet, policję, prokuraturę, administrację i czyje polecenia wykonują urzędnicy”. Zaledwie miesiąc później, 26 lutego, Trzaskowski odbył długą rozmowę z Viktorem Elblingiem, niemieckim ambasadorem. Został on desantowany do Warszawy we wrześniu 2023 roku, aby koordynować ostatnią fazę operacji „wybory”. A teraz odgrywa szczególną rolę w ostatniej operacji dopinania systemu niemieckiego nadzoru nad Polską.
Złamać polską wolę trwania
Gen. Reinhard Gehlen, który wiernie służył Hitlerowi, w tajnym raporcie, opisującym przyczyny przegranej wojny niemieckiego aparatu represji z polskim państwem podziemnym, stwierdza: „Opracowany tu materiał ukazuje przede wszystkim bezwarunkową wolę przetrwania polskiego narodu. (…) Nawet jeśli główne siły zostaną rozbite, sukces nie jest trwały, ponieważ jak do tej pory wola trwania wydobywała naród polski z każdej porażki. Jakże często siły oporu były zniszczone, a przywódcy zlikwidowani, a mimo to opór trwał dalej i szybko dawał o sobie znać we wzmocnionej formie. Ponieważ sięga on głęboko do polskiej narodowej duszy, zgasić go może albo likwidacja przyczyny pożaru, albo zniszczenie narodu polskiego”. Gehlen, ten późniejszy twórca w RFN Federalnej Służby Wywiadowczej (BND), wskazał metodę ostatecznego rozwiązania kwestii polskiej. To jest realną stawką w tej grze. Po raz pierwszy Niemcom udało się znaleźć w Polsce człowieka, który za nich próbuje ostatecznie rozwiązać ów problem, z którym zmierzył się Gehlen. Tusk zaledwie w ciągu 16 miesięcy uderzył w serce naszej wspólnoty, a teraz, za przyzwoleniem Berlina, ma domknąć system. Potrzebuje do tego zdobycia przez Trzaskowskiego prezydentury. A potem wszystko ma nastąpić szybko i w sposób spektakularny, aby ewentualny opór narodu zdusić w zarodku.
Pierwsze uderzenie pójdzie na znienawidzone przez Tuska media. TV Republika, wPolsce24, TV Trwam zostaną uciszone w podobny sposób jak to zrobił Putin ze stacją NTV Władimira Gusinskiego. W tamtym wypadku uzbrojeni po zęby funkcjonariusze sił bezpieczeństwa wkroczyli do siedziby telewizji, co było częściowo transmitowane na żywo. Pod różnymi pretekstami i zarzutami, krok po kroku pozbawiano władzy jej właściciela. Podobny los spotkał inną stację komercyjną – ORT należącą do Bieriezowskiego. Kreml ją przejął i dzisiaj jako Pierwszy Kanał jest tubą propagandową Putina. Brutalnie pobici rzekomo za stawianie oporu i aresztowani zostaną też wszyscy czołowi przywódcy opozycji, aby zastraszyć pozostałych, na czele z Jarosławem Kaczyńskim, Sławomirem Mentzenem, Krzysztofem Bosakiem i Pawłem Kukizem. I znów operacja będzie przypominała sposób, w jaki Putin rozprawił się z Aleksiejem Nawalnym. Protesty posłów PiS i Konfederacji zostaną wykorzystane do delegalizacji tych ugrupowań opozycyjnych. Aby wesprzeć pacyfikację opozycji, niewykluczone jest, że Tusk wystąpi o policyjne wsparcie do Niemiec. W przyspieszonym tempie negatywnie zostanie zweryfikowanych tysiące sędziów i prokuratorów. Nastąpią też czystki w armii. A komisja gen. Stróżyka ujawni sfingowane dokumenty, iż rzekomo opozycja, za rosyjskie pieniądze, próbowała dokonać faszystowskiego przewrotu w Polsce. Nie będzie to zwykłe domknięcie systemu „demokracji walczącej”, ale trwałe zmarginalizowanie milionów Polaków, realne wykluczenie ich z aktywnego życia. Po ogłoszeniu wyników exit pol z I tury Tusk wydał rozkaz do totalnej wojny, w której nie obowiązują żadne reguły: „Właśnie zaczyna się gra o wszystko. Twarda walka o każdy głos. Te dwa tygodnie rozstrzygną o przyszłości naszej Ojczyzny. Dlatego ani kroku wstecz”. Doskonale wie, że odwołuje się do sowieckiej przeszłości. 83 lata temu, 28 lipca 1942 roku, Józef Stalin wydał rozkaz nr 227 – „Ani kroku wstecz”. Głosił: „Panikarze i tchórze muszą zostać zlikwidowani na miejscu”.
Scenariusz narodowej katastrofy napisano w Berlinie
Wybór jest prosty – albo Trzaskowski i katastrofa państwa, albo Nawrocki i próba powstrzymania ekipy Tuska przed zniszczeniem Rzeczpospolitej. Po I turze wyborów prezydenckich w Polsce zapanowała prawdziwa panika w Niemczech. BND dostało zielone światło, aby wesprzeć Trzaskowskiego. Niemieckie służby patronowały rozmowom ABW z rumuńskim Serviciul Român de Informații (SRI). To prowokacja tych służb, które zawarły cichy sojusz z BND, doprowadziła do sfałszowania wyborów prezydenckich w Rumunii. SRI posiada gigantyczny budżet. Jest potężną organizacją. W państwach NATO tylko amerykańskie CIA i brytyjskie MI6 dysponują większymi pieniędzmi od SRI. Rumuńscy agenci mieli wesprzeć swoją wiedzą służby Tuska. Wszystko pod cichym parasolem BND. Dla Berlina pojawia się widomo końca eldorado, bezkarnego łupienia Polski, aby ratować niemiecką gospodarkę. Tusk w ciągu zaledwie kilkunastu miesięcy z kraju, który był europejskim liderem wzrostu, uczynił państwo zmierzające coraz szybciej w stronę gigantycznej katastrofy. Szokujące, ale już w sierpniu 2024 roku Piotr Mączyński bił na alarm na łamach „Gazety Wyborczej”, która jest tym dla Tuska, czym była „Trybuna Ludu” dla reżimu Jaruzelskiego, w artykule „Szef resortu finansów Andrzej Domański wiezie nas szeroką autostradą do finansowej katastrofy. Licząc na cud”, pod adresem tego człowieka, który – zastraszony przez Tuska – dopuścił się skrajnego bezprawia, stwierdził, iż „bije głową w betonową ścianę, aby ją przesunąć. Jak długo wytrzyma? Kto pierwszy pęknie – on czy ściana? Nie wiadomo. Czy Domański jest w amoku, nie wie, co robi, nie potrafi liczyć, a może wręcz oszalał? Nie. Rzeczywistość jest dużo bardziej złożona. Domański pieniędzmi z budżetu rozwiązuje kryzysy w koalicji”. Tusk w szokującym tempie zatapia Polskę. Tylko w ciągu pierwszych czterech miesięcy 2025 roku dług publiczny wzrósł o 121 mld zł! A od początku jego niszczycielskiej władzy dług ten wzrósł o astronomiczną sumę niemal pół biliona złotych (dokładnie o 441 mld zł). Gdzie zniknęła ta gigantyczna góra pieniędzy? Jak możliwy był tak wielki skok na kasę? Ile z tych pieniędzy trafiło do Niemiec, aby ratować tamtejszą gospodarkę? Cały dług Polski pod koniec kwietnia liczy już ponad 2 bln 130 mld zł. Z jednej strony drastycznie zmalały dochody do budżetu, z drugiej – doszło do bezprecedensowego złupienia państwa. Symbolem tego szaleństwa jest rozpasiony, największy w historii III RP, polski rząd i gigantyczna skala kolesiostwa. A przecież przygotowany do wdrożenia przez UE dla Tuska pakiet regulacji prawnych, obejmujących Zielony Ład czy praktycznie wszystkie aspekty codziennego życia, spowodują zubożenie milionów gospodarstw domowych. Tusk prowadzi gospodarkę polską do totalnej katastrofy od pierwszych miesięcy swojej władzy. Nawet Witold Gadomski, niemal od 30 lat czołowy ekspert „Gazety Wyborczej”, kiedyś bliski kumpel Tuska z Kongresu Liberalno-Demokratycznego, alarmował już 30 października 2024 roku: „Szokująco wielka dziura w budżecie. Nie widzę nikogo, kto miałby skuteczny plan naprawy finansów państwa”. Nie ukrywa swego przerażenia. Stwierdza wprost to, co wyprawia ekipa 13 grudnia: „Skala nowelizacji szokuje. Deficyt budżetowy ma wzrosnąć o 56,3 mld zł – z 184 mld zł do 240,3 mld zł, czyli do 7 proc. PKB”. Nawet polska mutacja Forbesa, wydawana przez szwajcarsko-niemiecki koncern Ringier Axel Springer, piórem Elżbiety Glapiak już 11 września 2024 roku dramatycznie ostrzegała: „Odliczanie do katastrofy niebezpiecznie przyspieszyło. Polskich finansów broni już tylko kreatywna księgowość”. Glapiak, była dziennikarka „Gazety Wyborczej”, stwierdza: „Rząd Donalda Tuska nie zawrócił ze ścieżki prowadzącej nas do katastrofy”. Także Centrum Myśli Strategicznych, fundacji, na czele której stoi dr Maciej Grabowski, były minister środowiska w ekipie Tuska i Kopacz, ostrzega przed skutkami podążania drogą ku przepaści. W raporcie „Zagrożenia nadmiernego długu publicznego” analitycy CMS, Sławomir Dudek, Ludwik Kotecki i Marta Petka-Zagajewska wykazują, że nie tylko tempo, z jakim rośnie zadłużenie, jest niepokojące. Równie szokujące i niebezpieczne jest drastyczne kurczenie się dochodów państwa z uwagi między innymi na pogłębiającą się lukę VAT, która nagle wzrosła o ponad 40 mld zł, a więc niemal tyle, ile wynosi cały koszt programu 800 plus.
Ekipa Tuska zmasakrowała w kosmicznym tempie także rynek energii. Mamy dziś najdroższy prąd w całej UE. To jak odroczona egzekucja dla całej gospodarki i społeczeństwa. Karolina Wysota z portalu Money.pl już w kwietniu 2024 roku alarmowała o prawdziwym exodusie z Polski firm zachodnich. Jak zauważała wówczas: „Nasza konkurencyjność wisi na włosku”. A Jacek Frączyk z „Business Insider” w artykule z 28 października 2024 roku alarmował, że „ceny energii w Polsce są 2,5-krotnie wyższe niż w Norwegii, a o jedną czwartą wyższe niż w Niemczech, Szwajcarii i Danii. Są najwyższe w Europie i prawdopodobnie najwyższe na świecie”. Na trupie Polski ma zostać dokonana reanimacja niemieckiej gospodarki. Wolfgang Münchau w głośnej publikacji w całej Europie „Kaput. Koniec niemieckiego cudu gospodarczego” ujawnił skalę gospodarczych szaleństw.
Niemcy rzucają wszystkie siły na polski front
Niemieccy dziennikarze mają taką manierę ukazywania zwykle Polski jako dziwnego, barbarzyńskiego państwa, które tylko dzięki ich oddziaływaniu rzekomo ma szanse dołączyć do zachodniej cywilizacji. Doskonale te nastroje wyczuwał Adam Bodnar. Warto przypomnieć tę jego wypowiedź, zanim stał się jednym z głównych instrumentów w rękach Tuska do dewastowania państwa polskiego. W październiku 2021 roku, gdy otrzymał nagrodę Dialogpreis od Federalnego Związku Towarzystw Niemiecko-Polskich, porównał swoich rodaków do dzikich zwierząt, za które Niemcy powinni „wziąć odpowiedzialność”. Stwierdził wówczas, że to na niemieckiej kulturze prawnej opierało się „konstruowanie w Polsce nowoczesnego państwa prawa”. To powoduje – jego zdaniem – „także szczególną odpowiedzialność” za nas, jaka spoczywa na Berlinie. Jak stwierdził: „Jak w przypowieści z »Małego Księcia«. Jeśli oswoi się zwierzątko, to nie można go później porzucić”. Dlatego Bodnar domagał się wówczas, nieomal otwarcie, aby Niemcy obaliły ówczesny polski rząd. Człowiek, który dziś stał się symbolem putnizacji prawa w Polsce, jęczał wówczas w 2021 roku: „Aktualny kryzys w Polsce już teraz oznacza wiele złego dla Polaków, sędziów, prokuratorów, działaczy społecznych. Ale on może stać się także zarzewiem kryzysu egzystencjalnego dla Unii Europejskiej. Właśnie ze względu na tragiczne doświadczenia historyczne, właśnie na Niemcach i na Republice Federalnej Niemiec spoczywa szczególna odpowiedzialność za przyszłość Unii Europejskiej – całej Europy, w tym państw na wschód od dawnej Żelaznej Kurtyny”. To jedna z przyczyn, dlaczego Niemcy pokazują nas jak te dzikie zwierzątka, które trzeba oswoić, pozbawiając je wolności. Oto Zweites Deutsches Fernsehen (ZDF) – drugi program niemieckiej telewizji rządowej, opublikował 16 maja szokujący film „Polens Streben nach Sicherheit” (Dążenie Polski do bezpieczeństwa), który poświęcony jest kampanii wyborczej. W tym materiale, autorstwa Lindy Kierstan i Dorothée Schmidt, jest przerażająca scena. Niemieccy dziennikarze na jednej z wsi nawiązują kontakt z Polakiem, którego dom i płot oblepiony jest plakatami wyborczymi Trzaskowskiego. Pokazują mu, że ten, który zawiesił na płocie, jest zamalowany czarnym sprejem. Wówczas ten wyborca Trzaskowskiego rzuca po niemiecku do kamery: „Polnische Schweine. Nichts mehr. Nicht mehr”. („Polskie świnie. Nic więcej. Nic więcej”). Używa tego określenia wobec swoich rodaków, charakterystycznego dla propagandy III Rzeszy.
Tusk potulny wobec Niemiec, brutalny wobec polskich patriotów
Nie było bodaj bardziej upokarzającej Polskę sytuacji gdy Emmanuel Macron, Friedrich Merz, Keir Starmer jechali 10 maja wspólnie w salonce do Kijowa, a Tusk został potraktowany jako polityk drugiej kategorii i umieszczony w innym przedziale, gdzie przebywał samotnie. A potem był ten szokujący moment, już po rozmowach w Kijowie. Merz, w tym stylu pełnym buty i wyższości, kieruje rozkazująco palec w stronę Tuska i mówi do polskiego premiera: „My tu zostaniemy, a ty idź do pociągu”. Wyglądało to jak polecenie skierowane przez pana do służącego. I Tusk, bez jednego słowa, odwrócił się i wykonał wolę Merza. Nic bardziej otwarcie nie ukazuje, jak upokarzająca jest obecna pozycja szefa państwa polskiego wobec niemieckiego przywódcy. Rolf Nikel, ambasador RFN w Warszawie w latach 2014–2020, w swojej książce-agitce, wydanej w wersji polskiej tuż przez wyborami w 2023 roku, kierując się do rodaków, stwierdza: „Nie łudźmy się. Nasi sąsiedzi odbierają zachowanie wielu Niemców w Polsce jako aroganckie i zwykle komunikują to poprzez subtelne sygnały. Z kolei po polskiej stronie często pojawia się podskórne poczucie, że mamy tu do czynienia ze stosunkiem uczeń–Nauczyciel, co może się wyrażać w rozmaitych formach”. Od 1989 roku nie było polskiego premiera, który tak otwarcie upokorzyłby naród. Dziesięć dni później, 20 maja, nagle Tusk wpadł do Sejmu po południu. Zależało mu na awanturze, aby ratować notowania Trzaskowskiego po I turze. W pewnym momencie zwrócił się do posła Mateckiego z PiS. Powiedział: „Co za przykry widok. Co za przykry widok [oklaski Platformy]. Wszystko znajdzie swój czas właściwy tak, że nie przejmujcie się proszę państwa, jakoś zniesiemy się, ten, to, tę czasową przepustkę tego posła. Jakoś przetrwamy tutaj. Estetycznie to nie jest miły widok, ale dajmy spokój…”. Odpowiedź posła Mateckiego na to barbarzyństwo była zdecydowana. Z mównicy sejmowej stwierdził: „W związku z tą wypowiedzią składam wniosek o zbadanie psychiatryczne Donalda Tuska, bo normalna osoba nie jest w stanie w jednej wypowiedzi użyć tylu kłamstw. Przed chwilą premier kraju, tym razem z sejmowej mównicy, groził mi, posłowi opozycji, więzieniem. Nie trzymasz chłopie już zupełnie ciśnienia. Wpadł w furię. Człowiek Moskwy w Warszawie chce wprowadzać tutaj rosyjskie standardy. Ale fakty – Donald Tusk realizuje niemieckie interesy. Niemieckim interesem jest zrobienie z Polski strefy zrzutu najbardziej agresywnych migrantów destabilizujących ich społeczeństwo. Niemcy od kilkunastu miesięcy nielegalnie podrzucają nam tysiące nielegalnych migrantów przy pełnej wiedzy i akceptacji Donalda Tuska. Wygrana Rafała Trzaskowskiego oznaczałaby pełną akceptację Paktu Migracyjnego w Polsce”.
Zamiast zakończenia
Zaledwie w ciągu jednego dnia narodził się w Polsce nowy ruch sprzeciwu wobec dyktatury Tuska. W czwartek, 22 maja, w Tarnowie, podczas wiecu wyborczego kandydata PO na prezydenta, człowiek w stroju Zorro wywiesił na dachu kamienicy banner z hasłem „#Byle nie Trzaskowski”. Nie doszło do zakłócenia spotkania, a tajemnicza postać nie użyła żadnych obraźliwych słów wobec wiceszefa PO. Rozpoczęła się jednak gigantyczna akcja policji, aby schwytać Zorro, który jedną akcją ośmieszył całą koalicję 13 grudnia. Zamiast ścigać bandytów i rosyjskich szpiegów cały aparat państwa został postawiony na nogi, aby zdusić w zarodku falę śmiechu z duetu Tusk–Trzaskowski, która przetacza się nad Polską. Tysiące ludzi w całym kraju ostentacyjnie przebrało się za Zorro. Tajemniczy mężczyzna w wywiadzie dla Telewizji Republika wyjaśnił, dlaczego zaprotestował. „Nie nazwałbym tego happeningiem politycznym. Jako Zorro chciałem działać w imieniu zwykłych obywateli, którzy są niezadowoleni z rządu Donalda Tuska. Akurat Tarnów, dlatego że w Tarnowie Donald Tusk ogłosił »100 konkretów«, które jak wiemy, w znacznym stopniu nie zostały spełnione” – powiedział. Skomentował też rzucenie przeciwko niemu całej armii funkcjonariuszy: „Myślę, że to dość szeroko zakrojona akcja tarnowskiej policji przeciw Zorro. (…) Szanowni Państwo, tego nawet Monty Python by nie wymyślił”. Jak podkreślił: „Proszę pamiętać, że Zorro nie staje po stronie żadnej partii. Zorro staje po stronie ludzi. Ten transparent to nie sprzeciw wobec jednej osoby. To ostrzeżenie dla każdego, kto zapomina, że władza służy, a nie rządzi. Dzisiaj wszyscy jesteśmy Zorro”. Zauważył, że „bardzo wiele osób w internecie zapraszało Zorro do siebie. Nie wykluczam, że do 1 czerwca Zorro pojawi się w innym miejscu w Polsce. Proszę pamiętać, byle nie Trzaskowski”.
Tak – Tusk zamienił Polskę w cyrk Monty Pythona. Ale sfrustrowany swoją śmiesznością, przyparty do muru, może być jeszcze bardziej niebezpieczny. A te wybory mogą skutecznie zatrzymać jego dyktaturę.