To musiał być niemały szok dla redaktorów z Czerskiej... Okazuje się, że od chwili rozstrzygnięcia eurowyborów, zastanawiano się tam, jak to w ogóle możliwe, że wygrało Prawo i Sprawiedliwość. To pytanie musiało spędzać sen z powiek dziennikarzy „Gazety Wyborcze”. Długo myśleli i w końcu... wymyślili. Swoją dość złożoną teorią postanowili podzielić się z czytelnikami.
„Dlaczego sondaże nie pokazywały dominacji PiS? Zamożniejsi i lepiej wykształceni wyborcy Koalicji Europejskiej zadeklarowali ankieterowi, że zagłosują, a potem zostali w domu. Wyborcy PiS odwrotnie: głosują, choć się nie przyznają”
- czytamy w czwartkowej „Gazecie Wyborczej”.
To jeszcze nie koniec. „Wyborcza” przypomina przedwyborczy sondaż Kantar przeprowadzony na jej zlecenie, a także dla gazety.pl i TOK FM, z którego wynikało, że Koalicja Europejska w wyborach do europarlamentu ma jeden punkt procentowy przewagi nad PiS. Najwyraźniej ktoś przy Czerskiej nie może zrozumieć, jak to możliwe, że zamówiony na ich zlecenie sondaż się nie sprawdził.
Po zapoznaniu się z tabelami wyników „Wyborcza” zauważa, że 56 proc. uprawnionych do głosowania województw popierających Koalicję Europejską deklarowali udział w wyborach, podczas gdy w województwach popierających PiS udział zapowiadało 45 proc.
„I w istocie - frekwencja w województwach „propisowskich” wyniosła 45 proc. Tyle że w województwach „prokoalicyjnych” wyniosła nie 56 proc., ale 44 proc.”.
- czytamy.
I wszystko jasne... Według gazety wyborcy Koalicji Europejskiej chętnie deklarują, że wezmą udział w wyborach, a potem spora część sobie odpuszcza.
„Odwrotnie wyborcy PiS: zaniżony wynik Prawa i Sprawiedliwości w exit poll Ipsos (42,4 proc. przy rzeczywistym rezultacie 45,38 proc. - przyp. red.) tłumaczył tym, że »wyborcy PiS ukrywali przed ankieterami fakt, że tak właśnie głosowali«”.
- donosi „Wyborcza”.