Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Co ma wisieć, nie utonie

Opozycja odetchnęła z ulgą – parlament uchwalił budżet na rok 2018. A tak się bali – widać to było w tekstach wielu publicystów i przebąkiwano o tym na korytarzach sejmowych. Bo jak nie będzie w terminie ustawy budżetowej, to mogą być wcześniejsze wybory – i co wtedy?

Z rozbawieniem czytałam o obawach, że PiS może mieć taki plan, by nie uchwalić budżetu i doprowadzić do wcześniejszych wyborów, które, rzecz jasna, w opinii dziennikarzy i ekspertów postkomuny musiałyby oznaczać katastrofę dla tego obozu. Kataklizm, nie ma co zbierać, to już byłby koniec – taki to był ton. Ta wiara w siłę opozycji uderzająca z łamów „Gazety Wyborczej” i podobnych jej tytułów była i zabawna, i krzepiąca zarazem. Przyznali oni w tych swoich strachach, że nie ma obecnie żadnej siły na scenie politycznej zdolnej rywalizować z obozem Zjednoczonej Prawicy, ale też że bezmiar niekompetencji i utrata wiarygodności partii opozycyjnych są katastrofalne. Faktycznie, nie ma co zbierać. A przecież wcześniejsze wybory zazwyczaj są szansą dla opozycji na przerwanie rządów, które krytykują. W tym wypadku w oczach samych jej działaczy to, że wyborów nie ma, jest szansą na przetrwanie.

W PiS ten strach opozycji ledwie został zauważony – rozpisywanie wcześniejszych wyborów przy stabilnej większości parlamentarnej i świetnej koniunkturze pozwalającej na realizację programu wyborczego byłoby oczywistym głupstwem. I to głupstwem przede wszystkim z punktu widzenia interesów kraju. Ta zabawna panika opozycji pokazuje jednak jeszcze jedną różnicę w myśleniu o państwie między PiS a postkomuną: w obozie Zjednoczonej Prawicy decyduje dobro państwa, to jemu podporządkowane są decyzje lidera. Po drugiej stronie obowiązuje filozofia: kto kogo, i pierwszoplanową rolę odgrywają partykularne interesy (nie oznacza to, rzecz jasna, że w całym obozie PiS nie znajdzie się nikogo, kto nie podziela tego swoistego systemu wartości opozycji, co niestety pokazało głosowanie w Senacie nad wnioskiem o aresztowanie oskarżonego o korupcję senatora). Tylko dlatego mogli wymyślić, że dziś lider PiS chciałby wcześniejszych wyborów – „bo to zaorałoby opozycję”. Doprawdy każdy kolejny dzień pokazuje, jak coraz mniejsze znaczenie mają dla Polaków losy tych upadłych formacji. Ważna jest Polska i dobry rząd – dlatego najpierw Sejm, a potem Senat uchwalił ustawę budżetową. 

Zatem mamy kolejny niezły budżet, ale warto przypomnieć, że ten z 2017 r. zrealizowany był dobrze. Nie ma jeszcze wszystkich danych, ale już wiadomo, że przychody z VAT były w zeszłym roku wyższe o ok. 25 mld zł. Deficyt zamiast zaplanowanych niemal 60 mld zł wyniósł ok. 30 mld zł. W budżecie na 2018 r. zaplanowano jeszcze mniejszy deficyt – na poziomie 41,5 mld zł. Zwiększą się dochody państwa – uszczelnienie systemu podatkowego, walka z mafiami paliwową czy VAT-owską przełoży się także w kolejnym roku na większe wpływy. Sama poprawa ściągalności podatku VAT ma, zdaniem premiera Mateusza Morawieckiego, przynieść przychody wyższe o 15–20 mld zł. Całe dochody budżetu mają wynieść 355,7 mld zł, wydatki zaś 397,2 mld. Zaplanowano ostrożnie wzrost gospodarczy na poziomie 3,8 proc., choć nie braknie ekspertów twierdzących, że wyniesie on sporo ponad 4 proc. 

Kolejny raz wzrosną wydatki na służbę zdrowia – w 2018 r. będą wyższe o 6 mld zł niż w roku poprzednim i wyniosą łącznie 93 mld zł. To największy wzrost wydatków na zdrowie od 1989 r. 

Pieniądze są przeznaczone przede wszystkim na sprzęt medyczny, skrócenie kolejek, endoprotezy, leczenie zaćmy, onkologię i chirurgię.

To budżet solidarnościowy. Wydatki na cele społeczne – w tym 500+, Mieszkanie+, programy dla seniorów i wsparcia rodzin – sięgną 75 mld zł. To cztery razy więcej, niż przeznaczano na cele społeczne w czasie rządów PO-PSL. Wtedy wydawano zaledwie 17–19 mld zł. 

W ciągu dwóch lat rząd PiS poprawił wiele wskaźników ekonomicznych czy społecznych. Ale najfajniejsze jest chyba to: w 2015 r. tylko 26 proc. Polaków oceniało swoją sytuację gospodarczą jako dobrą, dziś jest ich 64 proc. – to historyczny wzrost. To więcej niż Amerykanie, Francuzi, Finowie czy Brytyjczycy. Nie wiem, co będzie z opozycją za dwa lata, ale w kontekście tej ich paniki przed wyborami można chyba powiedzieć: co ma wisieć, nie utonie. 

 



Źródło:

#opozycja #budżet

Joanna Lichocka