Ograniczenie przyjęć do szpitali i odwoływanie zaplanowanych zabiegów i operacji to dopiero początek tego, co może czekać Polaków w 2026 roku. Rządzący zostali w Sejmie postawieni w krzyżowy ogień pytań. Rozpaczliwe apele o rozsądek i opamiętanie argumentowane skutkami ograniczenia finansowania służby zdrowia płyną z ust opozycyjnych polityków.
Z mównicy sejmowej mówił o tym m.in. lider Partii Razem. Adrian Zandberg zaczął od tego, że procedowany projekt nie może być traktowany na serio w obliczu aktualnie sygnalizowanych problemów w finansowaniu ochrony zdrowia i faktycznej zapaści w tym sektorze.
"Najbardziej antyrozwojowy budżet w XXI wieku"
- Mamy sytuację, w której szpitale wstrzymują przyjęcia. Jest wiele oddziałów, które jest realnie zagrożonych zamknięciem. Dotyczy to także programów lekowych. Ludzie stoją w najdłuższych kolejkach od lat. Tysiące ludzie nie doczekają operacji i widać, że budżet ochrony zdrowia w tym roku kompletnie się rozjechał. A państwo przynosicie teraz budżet, w którym dziura na budżet zdrowia to lekko licząc 20 mld zł - powiedział lider lewicowej partii z mównicy sejmowej.
- Chyba się państwu słupki w Excelu pomyliły - skomentował Zandberg i dodał, że ograniczenie finansowania badań diagnostycznych to nie tylko "głupota". - To na dłuższą metę nie tylko skrzywdzi ludzi, ale także podniesie koszty systemu ochrony zdrowia - podkreślił.
Liczby przedstawione w proponowanych budżecie ocenił jako "kuriozalne". Zdiagnozował, że w projekcie zapisana jest "dalsza zapaść i prywatyzacja" systemu. Dodał, że "głodzenie" ochrony zdrowia w celu jej prywatyzacji jest skrajnie nieuczciwym posunięciem.
W swojej wypowiedzi polityk mówił, że "to najbardziej antyrozwojowy budżet w XXI wieku", "to jakiś żart", czy "ktoś państwu podmienił tabelki" mówiąc o przedstawionych przez rząd propozycjach.