Zatrzymanie żołnierzy oddających strzały alarmowe w kierunku atakujących migrantów jest nie do przyjęcia – ocenił wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz. "I ukrywali to przed opinią publiczną, a szef MON udaje lub naprawdę nic o tym nie wiedział?" - pyta zbulwersowany Sławomir Cenckiewicz.
Postawione żołnierzom zarzuty dotyczą narażenia życia i zdrowia człowieka oraz przekroczenia uprawnień. Żołnierze zostali też zawieszeni w czynnościach służbowych.
"Zatrzymanie żołnierzy oddających strzały alarmowe w kierunku atakujących migrantów jest nie do przyjęcia. Działania Żandarmerii Wojskowej wobec zatrzymanych zostaną bezwzględnie wyjaśnione. Żołnierze stojący na straży bezpieczeństwa państwa muszą być pewni, że procedury prawne ich chronią. Będę zawsze stał po stronie honoru polskich żołnierzy"
– napisał Kosiniak-Kamysz późnym wieczorem na X.
To skandaliczna reakcja. Albo przez 3 miesiące szef MON nie wiedział bowiem, co dzieje się z polskimi żołnierzami, albo wiedział i to ukrywał - aż do pojawienia się tekstu prasowego. Nie wiadomo, co gorsze...
Panie Premierze @KosiniakKamysz oni - @Zandarmeria Panu podlega! Tak jak to nieszczęsne SKW #Stróżyka! Niech Pan rządzi ministerstwem! @MON_GOV_PL
— Sławomir Cenckiewicz (@Cenckiewicz) June 5, 2024
Co za bajzel! Hańba! https://t.co/GwSyCOwGOd
I ukrywali to przed opinią publiczną a szef @MON_GOV_PL udaje lub naprawdę nic o tym nie wiedział? @KosiniakKamysz https://t.co/ca53eo7cFa
— Sławomir Cenckiewicz (@Cenckiewicz) June 5, 2024
Szefowi MON odpowiedział również Sebastian Kaleta.
Co Pan zrobił w tej sprawie przez ostatnich kilka tygodni?
— Sebastian Kaleta (@sjkaleta) June 5, 2024
Z tego wpisu wynika, że NIC. Teraz się pali pod stołkiem, bo sprawa wyszła na jaw i udaje Pan zatroskanego. DYMISJA.
Pana oraz min. @Adbodnar.
Zareagował również Przemysław Czarnek:
Panie @KosiniakKamysz, a ta Żandarmeria to przypadkiem Panu też nie podlega? Natychmiastowa dymisja to jedyne, co mogłoby uratować tu resztki Pana honoru, ale co najważniejsze, mogłoby dać szansę Polsce na skuteczną obronę przed nachodźcami Łukaszenki i Putina.
— Przemysław Czarnek (@CzarnekP) June 6, 2024
Skandal! Ci… https://t.co/pTcBUd3TGh
"Polscy żołnierze zakuci w kajdanki na białoruskiej granicy. W wojsku wrze" – zatytułował portal Onet tekst o wydarzeniach z przełomu marca i kwietnia. Do zdarzenia doszło w okolicy Dubicz Cerkiewnych, gdzie później, pod koniec maja, żołnierz został ciężko raniony w brzuch.
Według portalu, gdy migranci przekroczyli granicę, a strzały w powietrze ich nie powstrzymały, żołnierze 1. Warszawskiej Brygady Pancernej zaczęli w obronie koniecznej strzelać w ziemię, niektóre z wystrzelonych łącznie 43 pocisków trafiły rykoszetem w płot. "Migranci w końcu się wycofują. Kiedy sytuacja jest już opanowana, do akcji wkracza Straż Graniczna. Jej funkcjonariusze nie dziękują jednak żołnierzom za wyparcie migrantów, lecz zawiadamiają Żandarmerię Wojskową" – relacjonuje portal.
Onet cytuje też relację żołnierza, według którego "trzech chłopaków z kompanii wyprowadzono w kajdankach jak bandytów", wobec dwóch wszczęto postępowanie, a z aresztu wyszli dzięki zbiórce kolegów z batalionu na opłacenie prawnika. Rozmówca Onetu zarzuca dowódcom, że nie są zainteresowani, aby pomóc żołnierzom.
Jak poinformowało MON, żołnierze przebywają na wolności, postawiono im zarzuty z art. 231 kodeksu karnego, który za narażenie człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przewiduje karę do trzech lat więzienia, w związku z art. 160 kk mówiącym o działaniu na szkodę interesu publicznego lub prywatnego przez funkcjonariusza publicznego, który przekracza uprawnienia lub nie dopełnia obowiązków. Ten czyn także jest zagrożony karą do trzech lat pozbawienia wolności. Prokurator zawiesił żołnierzy w czynnościach służbowych do 27 czerwca i oddał pod dozór przełożonego.
Resort obrony, odnosząc się do artykułu Onetu, zaznaczył, że dowódcy nie zabraniają żołnierzom użycia broni palnej, którzy w samym maju oddali ponad 700 strzałów ostrzegawczych. Zasady użycia broni palnej określają ustawa o środkach przymusu bezpośredniego oraz zasady użycia siły, tzw. Rules of engagement.
Żołnierze kierowani na granicę przechodzą dodatkowe szkolenie z tych zasad w wersji uproszczonej, dostosowanej do specyfiki działań w rejonie granicy, mogą też korzystać z wiedzy instruktorów i żołnierzy z doświadczeniem na misjach. Ponadto żołnierze kierowani do wsparcia SG odbywają szkolenia przed przyjazdem w rejon działania i po przyjeździe. Są informowani o możliwości pojawienia się w rejonie pasa granicznego osób cywilnych oraz instruowani, jak się zachować w takiej sytuacji. Każdorazowo żołnierzom są udzielane instruktaże dotyczące uprawnień, jakie mają w razie napotkania osób przekraczających granicę w sposób nieuregulowany.
Według ustawy środkach przymusu bezpośredniego uprawniony może użyć broni w konieczności "oparcia bezpośredniego, bezprawnego zamachu" na: "życie, zdrowie lub wolność uprawnionego lub innej osoby", "ważne obiekty, urządzenia lub obszary", a także "nienaruszalność granicy państwowej przez osobę, która wymusza przekroczenie granicy państwowej przy użyciu pojazdu, broni palnej lub innego niebezpiecznego przedmiotu".