Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

Bizantyński obóz Tuska. Witold Gadowski o jawnym łamaniu polskich tradycji

Bez Feliksa Konecznego nie jesteśmy w stanie zrozumieć tego, co teraz dzieje się z polską prokuraturą i rozmaitymi instytucjami państwa w ogóle. Polska – pomimo półwiecznej komunistycznej okupacji – ciągle jest swoistym cywilizacyjnym fenomenem pomiędzy turańską Rosją i bizantyńskimi Niemcami.

Donald Tusk
Donald Tusk
Zbyszek Kaczmarek - Gazeta Polska

rótko o teorii Konecznego: otóż cywilizacja turańska – wedle naszego pioniera myśli cywilizacyjnej – charakteryzuje się przewagą siły nad prawem. Tak więc wśród „turanów” ten ma rację, kto ma siłę, a argumenty prawne do takiego stanu rzeczy dorabia się ex post.

Bizantyńczycy zawsze hołdowali zasadzie przewagi władzy nad prawem. Jeśli zatem władza tworzy prawo, to jest ono obowiązujące bez względu na moralne obiekcje wobec ustanowionych przepisów. Przykładem jest tu „prawodawstwo” III Rzeszy Niemieckiej Adolfa Hitlera, w myśl tej koncepcji można było przecież mordować ludzi zgodnie z prawem i niewielu obchodził fakt, że jest to sprzeczne z prawem naturalnym. 

W cywilizacji łacińskiej najbardziej istotne są tzw. źródła prawa (jednym z najważniejszych jest prawo naturalne) i ani władza, ani też siła nie mogą stać poza prawem ani tym bardziej posuwać się do tworzenia nowego prawa.

Już z tego publicystycznego opisu widać zatem, że polska tradycja stoi w wyraźnej sprzeczności z myśleniem dominującym w ościennych państwach.

Kiedy zatem do władzy w Polsce doszedł Donald Tusk, miał możliwość wyboru drogi. Miał – gdyby przyjąć, że jest politykiem samodzielnym i kieruje się ambicjami państwowo i suwerennościowo twórczymi. Kiedy jednak przystąpił do działania i wypowiedział kierujące nim pobudki, chcąc nie chcą zdradził źródła swoich inspiracji. Mówienie o tym, że „trzeba łamać prawo, aby ustanowić rządy prawa” – w polskim kontekście – nie wytrzymuje żadnej krytyki. Tak mógłby przemawiać Hitler lub jemu podobny dyktator. To myślenie skrajnie zbieżne z niemieckimi, postprotestanckimi ideami. Jest ono jednak skrajnie lekceważące polską kulturę publiczną i społeczną. Nie ma w nim nic z łacińskości i głębi inspiracji, jakie naturalnie przyświecają polskiej wspólnocie narodowej. Doprawienie tego stwierdzeniem: Będziemy stosować prawo, tak jak my je rozumiemy” jest tylko potwierdzeniem faktu, że źródła politycznych i publicznych inspiracji obecnego premiera i jego rządu na pewno nie znajdują się nad Wisłą.

Wszystkie te myśli są konieczne, aby spokojnie i analitycznie spojrzeć chociażby na trwający właśnie spór o Prokuratora Krajowego i sposób obsadzenia tej funkcji. Dla Bizantyńczyka Tuska nie ma znaczenia, że istnieją instytucje powołane – w polskim porządku prawnym – do oceny praktycznych działań rządu z punktu widzenia obowiązujących wykładni stosowania konstytucji. Tusk zdaje się mówić wprost, że wszystkie instytucje państwa, których jeszcze nie opanowała jego koalicja, są właściwie nieważne i balansują na progu zdelegalizowania i rozwiązania, a ich orzeczenia nie mają żadnej mocy stanowiącej. To już nie tylko germański bizantynizm, to wręcz zapowiedź stosowania zasad turańskich. Co ciekawe, na razie jawne łamanie polskich tradycji nie skutkuje rosnącym buntem. Być może wynika to z absolutnego panowania Tuska w sferze medialnej (tu jest zaskakująca zgodność pomiędzy mediami niemieckiego kapitału i mediami wyrosłymi z inspiracji komunistycznych służb specjalnych). 

Jak Państwo widzą, niemal zupełnie nie odwołuję się do rozgorzałego właśnie skandalu wokół uprawnień mianowanego jeszcze przez ministra Zbigniewa Ziobro prokuratora krajowego Dariusza Barskiego i jego – powołanego przez rząd Tuska i ministra Bodnara – dublera Dariusza Szymona Korneluka, który również tytułuje się prokuratorem krajowym. Cały spór bowiem rodzi jedynie chaos i przerażenie wśród analitycznie myślących o naszym państwie ludzi.

Donald Tusk demontuje wszelkie zasady i fundamenty, na których oparło się nasze ciągle jeszcze rodzące się państwo. Szybkość, z jaką ta dewastacja postępuje, budzi zastanowienie. Czy rzeczywiście Tusk ma czas jedynie do końca roku i już nie może stosować żadnych kamuflaży?!

Dlaczego do końca roku? Bo może zdarzyć się tak, że w Stanach Zjednoczonych dojdzie do władzy Donald Trump i wtedy zielone światło dla szarogęsienia się Niemiec z Europie Środkowej zostanie raptownie zgaszone… A wraz z nim i nadzieje Donalda Tuska. Cóż, pożyjemy, doświadczymy…


 



Źródło: Gazeta Polska

Witold Gadowski