Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen ogłosiła pięciopunktowy plan dozbrajania Europy, który ma zmobilizować do 800 mld euro na obronność. Co na to Beata Szydło? - Ursula von der Leyen może snuć wielkie plany na temat funduszu zbrojeniowego, ale to obywatele państw członkowskich zapłacą za ich realizację - ostrzega była premier. Wskazuje też, kto tak naprawdę skorzysta na inicjatywie.
Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen ogłosiła pięciopunktowy plan dozbrajania Europy, który ma zmobilizować do 800 mld euro na obronność. Zawiera on m.in. pakiet pożyczek o wartości 150 mld euro m.in. na obronę przeciwlotniczą oraz możliwość wykorzystania środków z polityki spójności.
Punkty dotyczą kolejno:
Ostatnie dwa punkty dotyczą mobilizacji kapitału prywatnego poprzez przyspieszenie unii oszczędności i inwestycji, a także wykorzystania Europejskiego Banku Inwestycyjnego.
Pomysł szefowej KE skomentowała na antenie Telewizji Republika była premier Beata Szydło, która stwierdziła, że Ursula von der Leyen może snuć wielkie plany na temat funduszu zbrojeniowego, ale to obywatele państw członkowskich zapłacą za ich realizację.
- Pieniądze na te zbrojenia mają pochodzić z pożyczek, które trzeba będzie spłacić, oraz z budżetów państw członkowskich, czyli de facto obciążą one obywateli
- wyjaśniła, zaznaczając, że Polska już od lat inwestuje w bezpieczeństwo i nie potrzebuje centralnego sterowania ze strony Brukseli. Jej zdaniem ten plan to kolejny mechanizm, który odda więcej władzy w ręce Komisji Europejskiej, osłabiając rolę suwerennych państw.
Europoseł Szydło nie ma wątpliwości, że największe profity przypadną Niemcom i Francuzom, a inne kraje zostaną sprowadzone do roli sponsorów tej inicjatywy.
- Ursula von der Leyen chce de facto za pieniądze państw członkowskich i za pożyczki stworzyć fundusz, który sama będzie kontrolować. To podobna sytuacja jak z Funduszem Odbudowy. Dlaczego Komisja Europejska ma kontrolować wydatki państw członkowskich na zbrojenia, na przykład na fabryki amunicji? Oczywiście te fabryki znajdą się w Niemczech, więc to Niemcy i może trochę Francuzi na tym zarobią
- zauważyła była premier, podkreślając, że UE powinna wspierać narodowe inicjatywy obronne, zamiast centralizować ten proces i czerpać korzyści z pieniędzy wszystkich obywateli UE.
Zdaniem Beaty Szydło Polska powinna aktywniej wykorzystywać swój głos na arenie międzynarodowej, zwłaszcza teraz, gdy sprawuje prezydencję w Radzie UE.
- To polski premier powinien nadawać ton tej dyskusji. Szczyty powinny odbywać się w Warszawie. Premier był pytany, dlaczego Polska nie organizuje kluczowych spotkań. Odpowiedział, że prezydencja nie jest od prowadzenia polityki międzynarodowej. To nieprawda – państwo sprawujące prezydencję może nadawać kierunek debatom w Unii Europejskiej
- przypomniała.
- To kolejne zapowiedzi, które prawdopodobnie na zapowiedziach się skończą. Co ciekawe, Ursula von der Leyen ogłosiła swój plan jeszcze przed rozpoczęciem szczytu Rady Europejskiej. To dziwne, ponieważ ona nie jest formalnym szefem Rady Europejskiej – to przywódcy państw członkowskich podejmują decyzje
- zauważyła Beata Szydło.
W ocenie byłej premier, cała inicjatywa to głównie działanie PR-owe, które ma stworzyć wrażenie, że Komisja Europejska przejmuje inicjatywę w sprawach obronności.