W rozmowie z naszym portalem kandydujący do PE poseł PiS Arkadiusz Mularczyk stwierdził, że celem jego obecności w Europarlamencie jest wprowadzenie stałego mechanizmu negocjacyjnego obowiązującego wszystkie kraje Unii Europejskiej. Mechanizm ten – dodał poseł Mularczyk – zmusi Niemców do podjęcia rozmów z Polską w zakresie odszkodowań wojennych.
Startuje Pan w wyborach do Parlamentu Europejskiego mimo faktu zasiadania w polskim Sejmie. Jakie są motywy tego obecnego kandydowania?
Jedną z kluczowych spraw mojej aktywności parlamentarnej była problematyka reparacji wojennych dla Polski. Jestem autorem „Raportu o Stratach Wojennych”: rachunku za wojnę wystawionego Niemcom. Na jego podstawie wysłaliśmy notę dyplomatyczną do rządu Niemiec. Zostały też podjęte uchwały Rady Ministrów i Sejmu. Zaczęliśmy też bezprecedensowe działania dyplomatyczne na „arenie międzynarodowej”. Można powiedzieć, że cały świat dowiedział się o problematyce reparacji wojennych niewypłaconych Polsce.
A domaganie się sprawiedliwości za skutki II wojny światowej to temat będący elementem nie tylko polityki historycznej, ale też polskiej racji stanu.
Zwłaszcza w kontekście dzisiejszego fałszowania historii nie tylko przez Niemcy, lecz również przez Izrael.
Dodam tu, że dzisiaj świat mówi o reparacjach wojennych dla Ukrainy od Rosji. „Mrozi się” środki finansowe oligarchów rosyjskich oraz rządu Rosji i przeznacza się na odbudowę Ukrainy. A skoro tak, to oczywistą rzeczą jest, że również Niemcy powinny zadośćuczynić Polsce za straty i skutki II Wojny Światowej. Tym bardziej, że Polska i Niemcy są dzisiaj członkami tych samych organizacji: NATO, Rady Europy, Unii Europejskiej, UNESCO i wielu, wielu innych. Celem ich wszystkich jest obrona praw człowieka, demokracji, praworządności, strzeżenie sprawiedliwości międzynarodowej i prawa międzynarodowego.
Tymczasem pomimo tego, że Polska wysłała notę dyplomatyczną do rządu niemieckiego, do dzisiaj Niemcy nie podjęły dialogu z Polską. Co najwyżej, ostatnio pojawiły się pewne zakulisowe niemieckie propozycje: odbudowa Pałacu Saskiego i jakieś programy społeczne. Ale tak naprawdę „na stole” dalej nie ma żadnych konkretnych propozycji.
Dodam tu, że kilka lat temu w Radzie Europy podjąłem inicjatywę przygotowania projektu rezolucji, której celem byłoby stworzenie stałego mechanizmu rozsądzania sporów między krajami należącymi właśnie do Rady Europy. I obecnie toczą się prace nad tą rezolucją przygotowaną przez lorda Keena z Wielkiej Brytanii. Ich celem jest stworzenie mechanizmu obligatoryjnego dla krajów będących członkami Rady Europy, co do których istnieje potrzeba negocjacji i mediacji celem rozwiązania sporów z przeszłości.
Uważam, że podobny mechanizm powinien powstać w Unii Europejskiej. Bo Unia Europejska – podobnie jak Rada Europy - jest wolną organizacją wielu krajów. Trzeba tu pamiętać, że między tymi krajami również są „zaognione” sprawy z przeszłości. Dotyczy to nie tylko Polski, ale również Grecji, Włoch i wielu, wielu innych państw. Dlatego uważam, że w Unii Europejskiej (a zwłaszcza w Parlamencie Europejskim) potrzebna jest dyplomatyczna ofensywa mająca dwa cele: zbudowanie pewnej międzynarodowej świadomości i stworzenie obligatoryjnego dla krajów unijnych mechanizmu mediacji oraz negocjacji, dzięki którym można by tego typu historyczne sprawy regulować i załatwiać. To jest w pewnym sensie moja misja, mój cel.
Oprócz tego jako europarlamentarzysta podejmę wszystkie inne kwestie dotyczące polskiej racji stanu. Chodzi – oczywiście - o walkę z „Zielonym Ładem”. A więc o jego zablokowanie. Tak samo jak o zablokowanie przymusowej relokacji oraz obronę polskiej gotówki. Ale także o kwestie dotyczące naszej wolności, niepodległości i suwerenności. Dbałości o obecność polskiego interesu narodowego w naszej gospodarce. Zwłaszcza, jeżeli chodzi o działania podjęte dla przedsiębiorców. Ale również dla polskich rodzin. I w ogóle dla Polaków. To – można powiedzieć – „szeroka misja”. Z głównym nastawieniem na politykę historyczną. Na stworzenie w Unii Europejskiej wspomnianego przeze mnie stałego mechanizmu, którego celem będzie zmuszenie Niemców do podjęcia rozmów z Polską w zakresie odszkodowań wojennych.
A jak konkretnie Pan planuje ten mechanizm wprowadzić i uruchomić?
Przede wszystkim musi być złożony projekt. Trzeba się posiłkować projektem rezolucji lorda Keena. On już jest procedowany w Radzie Europy. Na czerwcowej sesji pewno będzie uchwalony. I jeśli tak się stanie, to wówczas do Komitetu Rady Ministrów zostanie skierowany postulat stworzenia w Radzie Europy zainicjowanego przeze mnie mechanizmu. I myślę, że po prostu możemy w pewien sposób przetransferować ten projekt rezolucji na poziom Unii Europejskiej. Będzie to wymagało działań dyplomatycznych, politycznych: spotkań, rozmów. Zgody głównych grup politycznych na to, aby budować sprawiedliwą i praworządną Europę. Bo nie możemy wymazać przeszłości w imię przyszłości!
Dlatego też naszym celem będzie wpierw polityczna akcja wśród europarlamentarzystów i doprowadzenie do przyjęcia tak zwanych rezolucji intencyjnych. A następnie - kiedy te rezolucje będą przyjęte - doprowadzenie do tego, aby Komitet Ministrów Unii Europejskiej spowodował powstanie wewnętrznych mechanizmów negocjacyjnych. Oczywiście, to jest praca na co najmniej rok, półtora roku, może na dwa lata. Ale uważam, że temat jest „na czasie” w tej sytuacji, którą dzisiaj mamy w Europie. Sytuacji wojny na Ukrainie i postulatów zgłaszanych przez różne kraje: „mrożenia” aktywów rosyjskich, reparacji dla Ukrainy, utworzonego już rejestru szkód ukraińskich, Trybunału dla zbrodni rosyjskich na Ukrainie. Tu zresztą widać postawę Niemców próbujących – jak widzimy – blokować „mrożenie” aktywów rosyjskich na rzecz Ukrainy. Dlatego że boją się oni stworzenia precedensu, który Polska czy Grecja mogłaby wykorzystać przeciwko Niemcom.
Można więc powiedzieć: „piłka w grze”! Ważne też będą wybory w USA. Myślę, że ze strony Republikanów jest dużo większa wrażliwość na sprawy polskie niż ze strony Demokratów. Wiem, bo odbyłem szereg spotkań z republikańskimi kongresmenami. Mamy wśród nich – można powiedzieć – grupę przyjaciół! A znany republikański kongresman, jeden z najstarszych w Kongresie, Chris Smith jest gotowy do zgłoszenia rezolucji dotyczącej reparacji wojennych.
Jako europoseł będę więc chciał po prostu kontynuować swoje wcześniejsze prace. Kontynuować zarówno w Parlamencie Europejskim, jak i w Kongresie USA.
Myślę, że europejski mandat da mi „pole” do kontynuowania moich szerokich działań międzynarodowych. Bo szereg spotkań odbyłem już jako wiceminister spraw zagranicznych. To były kontakty z diasporą żydowską, z kongresmanami amerykańskimi i z deputowanymi z wielu krajów. Co – myślę – pozwoli mi bardzo szybko zbudować w Unii Europejskiej koalicję w sprawie „przetransferowania” negocjacyjnej procedury Rady Europy na poziom Unii Europejskiej.
Rząd Donalda Tuska zapewne nie poprze tej inicjatywy. Bez rządowego poparcia będzie Panu trudno ją wprowadzić.
Na pewno będzie trudno. Ale podkreślmy: to nie jest sprawa, która dotyczy tylko jednego czy drugiego rządu. Ona dotyczy relacji między krajami, między społeczeństwami. I dlatego stanowisko takiego czy innego rządu nie zamyka tej sprawy. Musimy mieć świadomość, że – oczywiście - obecnie rządzący nie będą przychylnie patrzyli na moje działania, gdyż tak naprawdę ich władza pochodzi z nadania Niemiec.
Ale my tu dzisiaj mówimy o uniwersalnych zasadach dotyczących praw człowieka, demokracji, praworządności, przestrzegania prawa międzynarodowego, odpowiedzialności za wojnę. To są absolutnie uniwersalne wartości. I zakładam, że wszystkie kraje głoszące takie ideały i zasady muszą zgodzić się na to, że w sytuacji, kiedy Polska nie miała nigdy żadnej umowy ani traktatu pokojowego z Niemcami, sprawy z przeszłości w jakiś sposób muszą być uregulowane. I myślę, że jeśli w Radzie Europy dojdzie do uchwalenia rezolucji dotyczącej wewnętrznych mediacji, to ów fakt na pewno stanie się „kamieniem milowym” na drodze do tego, żeby uregulować kwestię niemieckich reparacji wojennych dla Polski.