Na Alasce do soboty rano w amerykańskich wyborach prezydenckich przeliczono według szacunków jedynie nieco ponad połowę głosów. To najmniej ze wszystkich stanów. Prawdopodobnie spowodowane jest to tym, że karty wyborcze wysłane pocztą przyjmować tu można do 10 dni po wyborach.
W przypadku Alaski nie ma wątpliwości, kto zwycięży - ubiegający się o reelekcję Donald Trump wyraźnie prowadzi, a stan głosował na kandydatów Republikanów w każdych wyborach prezydenckich od 1964 roku. Mimo to media nie przyznają tu jeszcze wygranej prezydentowi, argumentując, że zliczono zbyt mało głosów.
- Dwa czynniki wydają się odpowiedzialne za powolne zliczanie: późny termin na przyjmowanie wysłanych pocztą kart wyborczych oraz proces sprawdzania, czy wyborcy nie głosują dwukrotnie
- wyjaśnia dziennik "New York Times".
Na Alasce głosy wysłane pocztą przyjmowane są do 10 dni po wyborach, o ile przesyłki mają stempel z datą wcześniejszą niż dzień głosowania. Prawdopodobnie wielu wyborców zdecydowało się skierować na pocztę na kilka dni przed wyborami, a ich karty wyborcze jeszcze spływają do komisji. To może potrwać - w najbardziej na północ położonym stanie USA dla pracowników poczty utrudnieniem są często znaczne odległości i brak rozwiniętej infrastruktury.