Paradoksalnie lewica oskarżająca katolików o niezdrowe zainteresowanie seksualnością, o to, że nakaz szóstego przykazania jest oznaką fioła na punkcie seksu, sama pokazuje, iż seks i relacje cielesne stanowią główną oś jej politycznej misji. Działaczki neomarksistowskich formacji tryumfalnie przywołują publikowane ostatnio badania dotyczące edukacji seksualnej w szkołach. Wynika z nich, że większość respondentów opowiada się za wprowadzeniem takich zajęć do szkół. Obawiam się, że wśród ankietowanych niewiele jest rodziców, którzy mają dzieci w szkole. Ci bowiem, jeśli choć trochę interesowali się programem Wychowanie do życia w rodzinie i mieli kontakt z podręcznikiem WDŻ, wiedzą, że potrzebna wiedza o seksualności, dojrzewaniu, płodności, rodzicielstwie, odpowiedzialności wiążącej się z podejmowaniem współżycia i zagrożeniami – znajduje się w przerabianych materiałach. A więc oczekiwanie ankietowanych, aby edukacja seksualna była w szkołach, jest zrealizowane. Jeżeli dziś słyszymy żądanie wprowadzenia do szkół seksedukatorów i ich programu, bo obowiązujący już nie wystarcza, oznacza to, że finansowane spoza Polski pozarządowe organizacje seksedukatorów chcą przeprowadzić społeczną zmianę poprzez deprawację dzieci. Odpowiedzią powinny być czujność rodziców, nadzór kuratoriów, ale przede wszystkim troska o kompetentnych, zaangażowanych nauczycieli WDŻ i dbałość o stałe podnoszenie ich kwalifikacji. Wiemy bowiem, że prestiż ich przedmiotu jest słaby nie tylko dlatego, że pracują często we wrogim ideologicznie otoczeniu (strajki ZNP coś o tym mówią), lecz także dlatego, że nie wszyscy nadają się do tej misji. Do takich zadań powinni być kierowani najlepsi. W sferze seksualności i światopoglądu przebiega bowiem front zmagań o młode pokolenie. O przyszłość rodziny, Polski i naszej cywilizacji.
Zadanie dla najlepszych
Wraz z powrotem lewicy do Sejmu wraca kwestia edukacji seksualnej najmłodszych. Oczywiście temat był ich stałą agendą, ale teraz zanosi się na nieustanne podnoszenie go już nie podczas Manify 8 marca i równościowych parad, lecz z sejmowej trybuny.