Pomysł jest krytykowany przez środowiska prawicy za „autorytarne wzmacnianie państwowego arsenału edukacyjnego”, który chce objąć kontrolą republikańską już nawet dzieciństwo. Warto zauważyć, że chodzi tu o obowiązek szkolny. Oficjalnie mówi się o „wyrównywaniu szans”, „nierówności” bywają bowiem wynoszone z domów. Objęcie państwową kontrolą tak wczesnego etapu edukacji dzieci to dla wielu także spełnienie postulatów „pokolenia ‘68”. Krytycy pomysłu Macrona ironizują, że wiek trzech lat jest już najniższym, jaki da się wprowadzić, bo dwulatkom trzeba by jeszcze zapewniać butelki ze smoczkiem i pieluchy. Prezydencki pomysł wpisuje się przy okazji w dalszy ciąg działań dezintegrujących rodzinę. Po „małżeństwach dla wszystkich” czy pomysłach adopcji dzieci przez pary homoseksualne przychodzi pomysł odbierania rodzinie wpływu na wychowanie.
Wychowanie republikańskie od kołyski
Prezydent Francji Emmanuel Macron ogłosił chęć obniżenia wieku rozpoczęcia obowiązkowej edukacji do trzech lat. Posyłanie trzylatków do szkół i okradanie ich z dzieciństwa mogą szokować. Jest to jednak dość konsekwentny ciąg działań, mający na celu przejęcie przez państwo kontroli nad wychowaniem dzieci.