Pisze o tym przekonująco mój fejsbukowy przyjaciel, Mikołaj Susujew, Ukrainiec od wielu lat mieszkający w Polsce. W obszernej analizie wskazuje fundamentalne korzenie konfliktu – kradzież przez Moskwę tożsamości Rusi Kijowskiej, po kilkuset latach dziś zakwestionowaną przez zaistnienie Ukrainy i przywracanie przez nią ruskiej tożsamości nie mającej nic wspólnego z Rosją:
„Konflikt rosyjsko-ukraiński nie jest konfliktem ani o teren, ani o ludzi, ani też o zasoby czy jakiś potencjał. Nie jest to nawet po prostu rozgrywka geopolityczna, w której Rosja broni swoich interesów. Ta wojna jest wojną o tożsamość, bo po prostu samo istnienie Ukrainy torpeduje ten fundament, na którym Rosja buduje swoje imperium. Nie jest nawet ważne, jaką drogę konkretnie wybiera Ukraina i jaką konkretnie tożsamość buduje. Jeżeli ta jej tożsamość jest budowana oddzielnie od Rosji, to wszystko samo w sobie JEST ZAGROŻENIEM DLA ISTNIENIA ROSJI. Albowiem Rosja nie jest w stanie zaproponować systemu atrakcyjnego dla sąsiednich narodów dla dobrowolnego przyłączenia się do niej. Dlatego działa jako monopolista, niszcząc konkurencję i każdą najmniejszą alternatywę, zostawiając tylko jedno możliwe centrum wpływów. I dlatego ta wojna nie zakończy się ani dziś, ani jutro, ani w ogóle, aż do momentu kiedy zniknie albo Ukraina w obecnym kształcie, albo Rosja”. [wszystkie podkreślenia moje – J.L.]
Więc dla Rosji zaprawdę „bój to jest jej ostatni”, a co cieszy – nikt tam sobie nie zdaje sprawy, że z góry przegrany! A przecież już w 1905 r. w artykule „Autokracja i wojna” wizję jej haniebnego kresu nakreślił Joseph Conrad:
„A prawda jest taka: Rosja testamentu Piotra Wielkiego – który wyobrażał sobie, że wszystkie narody oddane zostały w ręce caratu - jest bezsilna. Jest bezsilna, ponieważ przestała istnieć. Znikła wreszcie na zawsze, a jak dotychczas nie pojawiła się żadna nowa Rosja na miejsce złowieszczego tworu, który będąc fantazją szaleńca, nie mógł w istocie być niczym innym jak koszmarem zasiadającym na piedestale lęku i przemocy. Prawdziwa wielkość państwa nie może wypływać z tak godnego pogardy źródła”.
Szkoda, że nie posłuchali go wówczas wielcy tego świata, ale wygląda na to, że przynajmniej obecny premier W. Brytanii coś o Conradzie, a może i zwycięskiej dla Brytanii wojny krymskiej z Rosją słyszał...