Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Joanna Lichocka,
02.05.2020 17:13

Wirus demaskuje słabość

Epidemia uderzyła silnie w podstawy mitu o wspaniałości decentralizacji i powierzaniu wszystkiego, co możliwe, w ręce samorządów. Ale zweryfikowała nie tylko to.

Koronawirus zdemaskował różne słabości systemu – choćby na początku brak wystarczającej liczby laboratoriów, bo w czasie rządów PO-PSL większość z nich (w tym te działające przy szpitalach) została zlikwidowana i diagnostykę oddano prywatnym sieciom. Skutki pokazało zniszczenie przemysłu farmaceutycznego – w kraju nie było żadnego przedsiębiorstwa produkującego maseczki ochronne. Najbardziej znane, działające od 1894 roku, Pabianickie Zakłady Środków Opatrunkowych w 2002 roku postawiono w stan likwidacji, firma pod tym szyldem zajmuje się dziś wynajmem nieruchomości. Wyszła też jak na dłoni niekompetencja władz samorządowych. Oddanie samorządom kontroli nad szpitalami wojewódzkimi i powiatowymi przyniosło, jak w Wielkopolsce, opłakane skutki. Najlepszym przykładem tego jest niestety Kalisz, gdzie szpitalem rządzi od wielu lat układ PO-PSL – placówka podległa marszałkowi województwa wielkopolskiego. Zaniedbania w zarządzaniu tym szpitalem są opisywane od lat, sama interweniowałam w sprawie śmierci kilku pacjentów z powodu błędów w organizacji pracy szpitala. Kontrole Narodowego Funduszu Zdrowia skutkowały karami nakładanymi na szpital, ale nie robiło to na lokalnych działaczach PO-PSL żadnego wrażenia. Teraz także wielka liczba zarażonych, chorych i zmarłych w Kaliszu z powodu COVID-19 wynika między innymi z błędów popełnionych w szpitalu i zlekceważenia zasad bezpieczeństwa. Epidemia błyskawicznie dotarła także do Domów Pomocy Społecznej – miejskiego i prywatnego, które podlegają nadzorowi samorządu. I tu, podobnie jak w Krotoszynie, dała o sobie znać słabość władz samorządowych – dopiero interwencja wojewody wielkopolskiego Łukasza Mikołajczyka uratowała sytuację. Po wielu dniach bezradności władzy samorządowej wojewoda zarządził ewakuację obu domów pomocy, utworzył – w związku z dużą liczbą chorych i zakażonych w regionie – kolejny szpital jednoimienny w Wolicy pod Kaliszem i zorganizował dla niego wsparcie kadrowe. Wojewoda uratował wielu ludzi. Gdyby nie jego działania, byłoby znacznie więcej i zachorowań, i niestety zgonów. Co ciekawe, na temat słabości instytucji podległych samorządom, a obsadzonych przez lokalne układy partyjne, nie widać żadnej refleksji w debacie publicznej. 

Epidemia zdemaskowała także mit prywatnej służby zdrowia – ona też zawiodła. Cały ciężar walki oparty jest na publicznej służbie zdrowia – wydaje się nawet, że nikomu – ani władzom samorządowym, ani pacjentom – nie przychodzi do głowy, by zwracać się o pomoc do jakiegoś Luxmedu, Medicoveru czy innych prywatnych sieci. To kompromituje kolejny raz polityków PO prowadzących w czasie swych rządów do prywatyzacji służby zdrowia – dziś milczą na ten temat, a przypomnienie ich działań w tej mierze przez sztab Andrzeja Dudy bardzo ich złości. To ważna oś podziału politycznego – czy ma zwyciężyć w kraju sposób myślenia, że służba zdrowia jest przedsięwzięciem biznesowym i powinno się sprywatyzować jak najwięcej jej podmiotów – jak chciała i chce nadal PO, czy przeciwnie – należy myśleć o takim modelu ochrony zdrowia obywateli, w którym publiczna służba zdrowia jest gwarantem dostępu do opieki zdrowotnej dla wszystkich i stanowi jedno z najważniejszych zadań państwa.

Ostatnie dni pokazują także bezwzględność działań opozycji przeciwko państwu. W tych dniach podejmuje ona próbę doprowadzenia do kryzysu konstytucyjnego i zdestabilizowania władz kraju. Opóźnia pracę w Senacie, by zablokować możliwość przeprowadzenia w bezpieczny sposób zarządzonych wyborów, które zgodnie z konstytucją muszą się odbyć w wyznaczonym terminie. Do kryzysu związanego z epidemią, do spodziewanego kryzysu gospodarczego usiłują dołożyć potężny kryzys polityczny. Polacy potrzebują dziś stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa, opozycja chce im zafundować chaos – opowiadają już nie tylko o zablokowaniu wyborów, ale i o zmianie marszałka Sejmu na – jak słychać w mediach – byłego wicepremiera Jarosława Gowina. Po wygaśnięciu kadencji prezydenta 6 sierpnia to marszałek Sejmu pełniłby obowiązki prezydenta i wówczas miałby wpływ i na pracę Sejmu, i na wejście w życie kolejnych ustaw. Trudno dać wiarę – piszę tu w tej kwestii ostrożnie – by lider Porozumienia chciał stać się narzędziem „totalnej opozycji” do takiej operacji. Układ postkomunistyczny z pewnością marzyłby o takim scenariuszu – za wszelką cenę chce przecież zatrzymać rozbiórkę systemu III RP. A histeria „Gazety Wyborczej” w związku z końcem kadencji pani Gersdorf świetnie pokazuje skalę przerażenia układu. Może on utracić wpływ na Sąd Najwyższy, który jest ostatnią ważną linią obrony jego interesów. Zablokowanie możliwości przeprowadzania zmian obozowi Zjednoczonej Prawicy jest właśnie tym, do czego dążą – ponad interes kraju, ponad dobro Polaków. Dołączenie do nich w momencie epidemii koronawirusa to etycznie coś bardzo złego, a politycznie – czyste szaleństwo. W tym sensie wirus zdemaskowałby także dramatyczną słabość jednego z dotychczasowych ważnych polityków Zjednoczonej Prawicy.


 

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane