Tusk i jego pomocnik Czarzasty są zadowoleni i nie planują żadnych zmian w formule pracy Dariusza Wieczorka.
Choć początki audycji „Podwieczorek przy mikrofonie” sięgają jeszcze II Rzeczypospolitej, mnie kojarzy się ona głównie z PRL. Nic dziwnego, to na czasy komunizmu przypadła najważniejsza część żywota tej wysokiego lotu rozrywki, z tęsknotą wspominanej choćby przez moją babcię. Przez kabaretowy cykl nadawany aż do 1989 roku przewinęło się wiele znanych nazwisk, w tym Hanka Bielicka, Jan Pietrzak czy Tadeusz Ross. Później fragmenty były jeszcze wielokrotnie powtarzane w różnych radiowych audycjach, a o ważności całej imprezy jako zjawiska kulturowego może świadczyć fakt, że własną, alternatywną wersję przez pewien czas nadawało nawet Radio Wolna Europa. Dziś mamy inne rozrywki, okazuje się jednak, że znany i lubiany format wraca w odświeżonej wersji, która zachowała PRL-owski styl, a w pewnym sensie nawet go pogłębiła. Nowy program nazywa się „Wieczorek przy mikrofonie”. Gospodarzem jest minister nauki, Dariusz Wieczorek, któremu towarzyszą różne zmieniające się postacie. W pierwszym odcinku gościnnie wystąpił rektor jednej z prywatnych uczelni, w kolejnym dawny szef Sieci Badawczej Łukasiewicz. Wieczorek swoim gościom grozi, straszy ich, próbuje wymusić na nich różne działania, ci próbują negocjować, coś ustalać – a więc bardziej kryminał niż tradycyjny humor. Potem odcinki pojawiają się w bardzo różnych mediach, co ciekawe jednak, główny wykonawca przez skromność nie do końca uznaje swój wkład w dzieło. Reszta wykonawców i większość publiczności jest natomiast niezadowolona i jak się zdaje, nie chce ani występować u boku Wieczorka, ani też na następne części jego słuchowisk nie czeka. Wygląda jednak na to, że kierownicy tego projektu artystycznego, Donald Tusk i jego pomocnik Czarzasty, są zadowoleni i nie planują żadnych zmian w formule pracy Dariusza Wieczorka, nie myślą też o zastąpieniu go kimś innym. A więc do usłyszenia! Za tydzień, za miesiąc – któż to wie?