Ameryka nie może jednak zapłacić ceny, którą chciałaby uzyskać Rosja w naszym regionie, czyli przywrócenia swojej strefy wpływów, gdyż wówczas Stany utraciłyby możliwość równoważenia Niemiec i blokowania sojuszu niemiecko-rosyjskiego, eliminującego USA z Europy. Stąd zapewnienia Johna Sullivana, zastępcy sekretarza stanu, o poparciu dla Ukrainy na spotkaniu z premierem Wołodymyrem Hrojsmanem i tego samego dnia podpisanie deklaracji Morawiecki–Netanjahu. Nie oznacza to, iż nie może być decyzji, które nam się nie spodobają. Rozmowy Trumpa i Putina oprócz celów sondażowych będą prawdopodobnie próbą odciągnięcia Putina od sojuszu z Iranem. Porozumienie Netanjahu–Putin dotyczyło pomocy rosyjskiej w utrzymaniu jednostek irańskich z dala od granicy na Wzgórzach Golan. Nie wiemy tylko, co Rosja za swą mitygującą rolę uzyskała od Izraela. Teraz może dojść do porozumienia w sprawie podziału Syrii i izolacji Iranu, co nie znaczy, że będzie ono przez Rosję respektowane. Sądząc po rosyjskich tubach propagandowych, Rosja chciałaby uzyskać w zamian zmianę polityki Trumpa wobec Nord Stream 2, sankcji i ceł na aluminium. Jednocześnie w tle rozgrywki z Iranem ma być realizowany plan Kushnera przewidujący normalizację z Palestyńczykami poprzez inwestycje w strefie Gazy i budowę kompleksu przemysłowego po egipskiej stronie granicy, gdzie znaleźliby pracę. To zamiast planu Kerry’ego dwu państw w Palestynie. Koniec polityki trzymania Palestyńczyków w nędzy będzie sprzyjać kompromisowi, ale problemu nie rozwiąże.