Wyborcy pewnie tego nie zauważą, ale i tak są wściekli, bo nie tylko taktyka totalnej opozycji nie przyniosła oczekiwanego zwycięstwa, ale i mityczny „król Europy” okazał się medialną wydmuszką. Co więcej, dla coraz większej liczby polityków opozycji staje się jasne, że dotychczasowa taktyka PO – anty-PiS – może mobilizować jeszcze pewnie lemingi w Warszawie, ale zwycięstwa w wyborach prezydenckich nie da. Z prawdziwą przyjemnością przyglądam się tej walce frakcji w PO, impasowi decyzyjnemu i temu płaczowi po Tusku. Nie wzruszają mnie te łzy ani zawiedzione uczucia Katarzyny Kolendy czy Tomasza Lisa – klęska należy się im sromotna. Polska nie zasługuje na taką nihilistyczną opozycję, jaką stworzyli Tusk i Schetyna. Nie zasługuje na niszczenie autorytetu kolejnych instytucji w imię partykularnych interesów, nie zasługuje na ciągłe wprowadzanie nienawiści do życia publicznego. Im bardziej się rozpadną, im są słabsi, tym lepiej dla kraju.
Upadek polityki nienawiści
Patrząc na to, co się dzieje z opozycją, trudno się oprzeć hipotezie, że z PO w tej kadencji niewiele zostanie. Są tak zajęci walkami między sobą i szczuciem na PiS, że przegapili konstytucyjny termin zgłaszania kandydatów do Trybunału Konstytucyjnego.