O „Staruchu” głośno było za poprzedniego Tuska, gdy aresztowano go po tym, jak wylansował hasło: „Donald, matole, twój rząd obalą kibole”. Uniewinnienie „Starucha” z absurdalnych kryminalnych zarzutów jako kompromitację prokuratury opisywały nawet „GW”, „Polityka” czy „Newsweek”. Teraz sytuacja jest o tyle idiotyczna, że „Staruch” skazany został zaocznie na dwa lata zakazu stadionowego nie z powodu jakichś groźnie brzmiących zarzutów, ale… prowadzenia dopingu w czasie meczu w Lublinie z podwyższenia na ogrodzeniu. Mimo że miał odpowiednią wejściówkę, uprawniającą go nawet do wejścia… na murawę. Lubelski sąd skazał go pod jego nieobecność, bo podróżował w tym czasie po Afryce. Oczywiście zachowanie sądu nie miało nic wspólnego z tym, że na trybunie, na której prowadzi doping „Staruch”, wisiały niedawno hasła „Nitras, zmień dilera” czy „Byle nie Trzaskowski”. Nic a nic. I prezydent jako kibic Lechii Gdańsk dobrze o tym wie.