Gdy inni wyłącznie gadali – Polska działała. W Berlinie mogą zaklinać rzeczywistość, ale prawda jest taka, że w kluczowych segmentach to nasz kraj liderował tej pomocy. Logistyka i dozbrajanie to jednak zupełnie inna kwestia niż wysłanie wojsk na Ukrainę. Byłoby to bezpośrednie zaangażowanie się Polski w trwający konflikt wojenny. Dla takiego ruchu nie ma żadnego uzasadnienia. Zwłaszcza że znacząco uderzyłby on w bezpieczeństwo, które i tak jest mocno zachwiane. Ostatnia wizyta Donalda Tuska w Kijowie i doniesienia z USA wskazują, że taki scenariusz jest brany pod uwagę. Trzeba jednak pamiętać o jednym. Zgodę na misję polskich żołnierzy poza granicami kraju musi wyrazić prezydent. Karol Nawrocki jasno deklaruje, że do tego nie dopuści. A Rafał Trzaskowski? Debaty potwierdziły, że zmienia poglądy niczym krawaty do koszuli, więc w tym temacie może być podobnie. Warto o tym pamiętać przed najbliższą niedzielą.
Uderzenie w bezpieczeństwo
Ogromna skala pomocy, której Polska, już od pierwszego dnia rosyjskiej inwazji, udzieliła Ukrainie, jest niepodważalna. Doskonale zdając sobie sprawę, czym jest rosyjski neoimperializm i jego ekspansja, zapewniliśmy Ukrainie wsparcie gospodarcze, humanitarne, a przede wszystkim zbrojeniowe.