Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Trzecia Rzeczpospolita Zaszczepiona

Jedną z bardziej znanych wypowiedzi byłego premiera Leszka Millera były słowa: „Jest pan zerem”, rzucone w stronę Zbigniewa Ziobry, przesłuchującego go w ramach prac sejmowej komisji śledczej badającej aferę Rywina. Historia zdaje się oddała właśnie Millerowi, co jego, czyniąc go „pacjentem zero” nowej epidemii, jaka wybuchła po akcji szczepienia celebrytów na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym. 

To epidemia karkołomnych tłumaczeń, nieuprawnionych przywilejów i piętrowych teorii spiskowych wokół działań rządu. Objawy potęgują choroby współistniejące, typowe dla elit PRL i III RP – cwaniactwo, krętactwo i poczucie wyższości wobec reszty obywateli. Zresztą przez część tychże bardzo ochoczo i wiernopoddańczo wręcz potwierdzane.

„Wyborcza” się wsypała, a Śpiewaka biją

Nie sposób zebrać wszystkich wersji zdarzeń, oświadczeń i deklaracji, można jednak spróbować wybrać najważniejsze punkty z tego nieplanowanego przedstawienia. Wszystko zaczęło się od skanu zaświadczenia o szczepieniu, zamieszczonego w sieci przez byłego premiera. Miller ma już swoje lata, na pewno jest więc w grupie wysokiego ryzyka, pech chce, że nie jest jednak medykiem, nie należy więc do tych, którzy szczepieni mieli być z pierwszej transzy szczepionek Pfizera. Wpis byłego premiera pojawił się jeszcze w starym roku, wywołując burzę, jednak niemal równocześnie okazało się, że szczepieniu poddała się również Krystyna Janda, a trochę później wyszło na jaw, że nie sama. 

Lista zaszczepionych (ponoć wciąż niepewna) zapełniła się nazwiskami aktorów, do których dołączył również Edward Miszczak z TVN i jego partnerka. Co ciekawe, o Miszczaku dowiedzieliśmy się w wyniku wpadki „Gazety Wyborczej” – jego nazwisko pojawiło się w internetowym linku do artykułu, który nie zawierał jego nazwiska. „Gazeta Stołeczna potwierdza w tytule tekstu krążące od rana plotki, że wiceprezes TVN Edward Miszczak był wśród zaszczepionych. W samym tekście jednak tej informacji nie ma. Jeśli to prawda, to ten skandal właśnie wszedł na jeszcze wyższy poziom. Upadek elit III RP” – napisał na Twitterze Jan Śpiewak, który stał się zresztą wrogiem numer jeden dla wszystkich, których nie oburzyło samo zachowanie Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i beneficjentów polityki rektora uczelni, lecz będąca jego następstwem krytyka. 

Prof. Zbigniew Gaciong wspólnie z Miszczakiem zasiada w radzie Fundacji TVN i zapewne to właśnie tłumaczy pojawienie się nazwiska tego drugiego (i jego partnerki) na liście zdobywców szczepionek. W poniedziałek rano dowiedzieliśmy się, że z tej samej puli zaszczepił się sam Mariusz Walter. Spółka Centrum Medyczne WUM, na którą rektor chce zrzucić odpowiedzialność, gdy sprawa staje się nie do obrony, jest całkowicie zależna od kierowanego przez niego uniwersytetu.

Cenna lekcja

Ponieważ sprawa nie jest jeszcze zamknięta, do czasu ukazania się tego tekstu poznamy jeszcze wiele tłumaczeń i wyjaśnień, być może również kolejne nazwiska. Pytana o szczepienie przez dziennikarzy Polsat News Maria Seweryn początkowo zaprzeczyła („odruchowo skłamała” – jak później przyznała rozbrajająco), ostatecznie potwierdziła fakt przyjęcia szczepionki. Kilkoro beneficjentów zdobyło się nawet na coś w rodzaju przeprosin. Tyle że tak naprawdę nie chodzi tu o przeprosiny ani o fakt zaszczepienia się kilku celebrytów, starej na ogół daty. Istotna jest lekcja, którą przy okazji odebraliśmy. I choć dla wielu nie było to nic nowego, może być ona cenna dla wielu ludzi, nie dotyczy bowiem sprawy abstrakcyjnej, lecz całkiem konkretnej i bliskiej każdemu – wykorzystania pozycji, społecznych nierówności, sprzątnięcia innym sprzed nosa rzadkiego, a przez wielu pożądanego dobra. Nie przypadkiem w komentarzach pojawiły się analogie do PRL i sklepów za żółtymi firankami. Nie przypadkiem też bohaterami stali się ludzie należący do pewnego kręgu towarzyskiego o określonym spojrzeniu na polską politykę. Zobaczyć mogliśmy, czego tak wytrwale przez ostatnie lata bronili. 

Pierwsza fala szczepień przeznaczona była dla pracowników służby zdrowia, tymczasem z kolejnych doniesień i świadectw wynika, że nie wszyscy, którzy zadeklarowali chęć zaszczepienia, szczepionki otrzymali, czasem wprost zmuszeni do ustępstw na rzecz osób powszechnie znanych, a czasem zwyczajnie wymanewrowani na rzecz znajomych i krewnych rozdzielających produkt zarządców placówek. Jeszcze przed wybuchem afery w WUM docierały do nas tego typu sygnały z innych zakątków Polski, tyle tylko, że nie pojawiały się w nich żadne wielkie nazwiska. Nie było też obrońców tych nieprawidłowości. W przypadku WUM jest ich wielu. 

Dobro narodowe społeczeństwa kastowego

Choć zapewne pod wpływem odczytania społecznych nastrojów politycy opozycji wykruszają się powoli z tego grona, nie brak osób pouczających nas o nadzwyczajnym znaczeniu przedstawicieli elit kulturalnych, których jako najwyższe narodowe dobro chronić należy za wszelką cenę. Również za cenę bezpieczeństwa medyków, którym odbiera się należną szczepionkę, by otrzymał ją ktoś inny. Świadectwa docierające do nas z WUM pokazują, że nie ma w tym żadnej przenośni. „Uważam, że artyści są naszym dobrem narodowym. Dajemy im ordery, robimy sobie z nimi zdjęcia, dokonujemy wpisów na facebooku. A może warto o nich zadbać bardziej konkretnie, póki żyją? Gdyby to ode mnie zależało, w pierwszej kolejności zaszczepiłbym honorowych obywateli Miasta Poznania, w tym Agnieszkę Duczmal czy Andrzeja Wituskiego. Naród powinien dbać o swoje elity. W Polsce, gdzie władza, mentalnie tkwiąca w socjalizmie, systemowo je niszczy, wciąż mamy z tym problem” – pisze na Facebooku Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania. Spotyka się niemal wyłącznie z negatywnymi reakcjami, jednak jak na razie wniosków nie wyciągają ani on, ani inni wyznawcy społeczeństwa kastowego z politycznego nadania III RP. „(…) choćbyś nie wiem jak był zasłużony i wybitny, pod byle pretekstem gawiedź, wiedziona przez cynicznych prowokatorów, gotowa jest skoczyć ci do gardła. Tylko dlatego, że jesteś kimś” – martwi się na blogu w „Polityce” Jan Hartman, choć zauważa w swoim tekście negatywne skutki całej sytuacji. 

Również na portalu „Polityki” blogujący lekarz Stefan Karczmarewicz pisze o wyłaniającym się z sytuacji obrazie pogardy dla młodszego personelu medycznego, który pominięty został kosztem aktorów, jednak całość tytułuje „Odwalcie się od Pani Jandy, Pana Zborowskiego i Pana Materny!”, a tytuł jest, niestety, najważniejszy, oddaje bowiem nastawienie bardzo wielu przedstawicieli świata mediów i kultury. I samego autora, o czym świadczą akapity, w których pisze o wyjątkowej wrażliwości i wartości artystów, piętnując równocześnie nagłaśniających nadużycie dziennikarzy. Inaczej rzecz biorąc, znajduje uzasadnienie dla opisywanej patologii. 

Teorie spiskowe i narracja „promocyjna”

Ponieważ wspomniany już Jan Śpiewak stał się w ostatnich dniach głównym demaskatorem i krytykiem akcji, jest atakowany za rzekome odwdzięczanie się Prawu i Sprawiedliwości za prezydenckie ułaskawienie w sprawie będącej inną, tym razem prawniczo-urzędniczą odsłoną tej samej patologii. Oczywiście faktu, że po drodze ten sam Śpiewak mocno angażował się w pierwszą falę protestów przeciw wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji, nie zauważyli. Aktywistę i komentatora atakuje towarzystwo, które w celebryckiej arogancji i klasowej pogardzie III RP widzieć chce jedynie spisek rządzących, mający kompromitować w oczach społeczeństwa krytyczne wobec władzy elity. Łączy się więc wbrew faktom samowolę rektora z zapowiedzianą akcją promowania szczepień, która jeszcze się nawet nie zaczęła, a w której udział brać mają zupełnie inne osoby, czekające bez uciekania się do sztuczek na swoją kolej. 

Zaszczepieni natomiast zaskakująco jak na domniemanych ambasadorów i twarze akcji dbają, wraz z prof. Gaciongiem, o zachowanie tajemnicy. Ten ostatni na jednym oddechu mówi o promocji szczepień za pomocą znanych twarzy i niemożnością ich pokazania z racji RODO, co trudno będzie przebić poziomem absurdu nawet widzących Jarosława Kaczyńskiego podstępem wyciągającym Jandę i Zborowskiego do szpitala uniwersyteckiego. Narracja „promocyjna” upadła zresztą dość szybko, gdy ujawniono korespondencję teatru Jandy z aktorami, w której o żadnym wizerunkowym wymiarze akcji nie ma ani słowa, mowa jest jedynie o okazji do szybszego przyjęcia szczepionki. 

Pech według Róży Thun

Skoro przywołałem już Jarosława Kaczyńskiego, warto wspomnieć o kolejnym popisie Róży Thun, która wyjaśnienie afery, dla niej mającej najwyraźniej wyłącznie medialny wymiar, widzi w… zazdrości lidera PiS. „Powiadają, że ta cała awantura jest dlatego, że #Kaczyński chciał być pierwszy! Miał szczepić się narodowo, z patriotyczną orkiestrą i w błyskach fleszy, a tymczasem mu Krystyna Janda i Leszek Miller show ukradli... Taki pech!” – pisze Thun na swoim Twitterze, a dodać trzeba, że i taki pogląd znajduje swoich zwolenników, choć więcej osób z tej strony sceny politycznej wierzy jednak w prowokacje i wystawienie celebrytów na strzał.

Nie widać wreszcie spójności w strategii obronnej, polegającej na informowaniu, że gdyby nie zaszczepiono gwiazd i możnych tego świata (a raczej światka), doszłoby do zmarnowania szczepionek. Nie potwierdzają tego ani świadectwa pominiętych, choć chętnych medyków, ani statystyki, według których nie dochodzi do masowych, a co najwyżej jednostkowych przypadków ich utylizacji. Kolejne wyjaśnienia i pouczenia dezaktualizują się szybciej od produktu Pfizera. A czy faktycznie wypromowano przy okazji samą ideę szczepień? Tego nie wiemy, oczywiste jest natomiast, że kolejny raz potwierdziły się diagnozy społeczne, które wpłynęły na zmianę polskiej polityki w 2015 r.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Krzysztof Karnkowski