Przyzwyczajeni, że Europa poucza nas na każdym kroku, a i poprzednia ekipa z Białego Domu nie ustępowała jej pola (w czym celował zwłaszcza ambasador Brzezinski, wspierający demonstracyjnie każde świństwo nowej polskiej władzy), Polacy tym razem wypatrywali zza wielkiej wody ratunku. Nie bez podstaw, bo przecież sprawami naszego kraju Vance interesował się już wcześniej, z kolei Trump miał nienajgorsze relacje z ekipą Prawa i Sprawiedliwości i prezydentem Andrzejem Dudą. Z Tuskiem zaś, szkoda nawet gadać, wystarczy przypomnieć o tym jednym zdjęciu, o którym Tusk wolałby nie pamiętać. Albo o dziesiątkach wypowiedzi polityków PO, oskarżających prezydenta USA o agenturalne powiązania z Rosją.
Teraz zbliżają się wybory prezydenckie w naszym kraju i wygląda na to, że nadzieje choć trochę mają szansę się spełnić. Już wcześniej nawiązała się nić sympatii między Republikanami w Stanach a Telewizją Republika w Polsce. Nie tak dawno doszło do bezprecedensowej wizyty Karola Nawrockiego w Białym Domu, a plotka głosi, że jeszcze przed drugą turą w Polsce wesprze go J.D. Vance. Sam fakt, że w takim terminie odbywa się u nas spotkanie konserwatywnego think-tanku CPAC jest wystarczającą deklaracją, w kim USA chcą widzieć partnera w naszej polskiej polityce. Mamy też inne informacje: odblokowanie przez Nawrockiego dostępu do technologii, koniecznych do rozwoju polskiej AI, kwestii zlekceważonej przez rząd Tuska; mamy wysłane do UE żądanie zdania relacji z pilnowania w Polce praworządności – nie w czasach PiS, a właśnie teraz, za Platformy, ilustrowane znanymi naszym czytelnikom przykładami bezprawia obecnej ekipy. Jest też ujawniona informacja o spotkaniach kandydata na nowego ambasadora z politykami PiS, słowem: dzieje się bardzo dużo. Czy to wystarczy, by wygrać wybory, tego nie wiemy, niemniej cieszy, że Amerykanie tym razem lepiej potrafią rozpoznać, z kim im samym opłaca się nad Wisłą rozmawiać, budować sojusze, a w przyszłości być może również robić interesy. Ciekawe jest również to, że choć Rafała Trzaskowskiego wspierają usilnie media z obcym kapitałem, jakoś nie widać na razie podobnego wsparcia ze strony liberalnych polityków z Zachodu. Trudno uznać za takowe demonstracyjne upokorzenie Donalda Tuska podczas wizyty w Kijowie. Zdaje się, że nic nie będzie też ze spotkania z Barakiem Obamą, jakie miało odbyć się w Poznaniu, za które zresztą słono trzeba by było zapłacić. Czyżby i na tej arenie Trzaskowski był kompletnie osamotniony?