Usiłuję, w trakcie tych kolejnych dni wojennych, poszukiwać krzepiących obrazów. Jakby na przekór temu wszystkiemu, co złe – trupom, zburzonym miastom, zdewastowanym mieszkaniom, zbiorowym grobom. Jakże krzepiący był obraz „tonącej Moskwy”. Tej samej, która miała pójść „wszyscy wiedzą gdzie” wysyłana tam przez obrońców Wyspy Węży.
Oczywiście to zdarzenie nieprzesądzające o całej wojnie na Ukrainie, ale jednak krzepiące – na dno poszedł flagowy okręt Floty Czarnomorskiej. Samo znaczenie propagandowe „zatopienia Moskwy” znaczy to, co znaczy. I bardzo dobrze. Pozytywne są dla nas także wszystkie wieści dotyczące planu zbrojeń Wojska Polskiego – przyspieszanie kolejnych programów, dokonywanie zakupów, aktualizacja planów. Czy to będzie „mini-Narew” (nowe dwie jednostki ogniowe, niecała bateria), czy harmonogram fregat rakietowych „Miecznik”, czy czołgi Abrams, czy myśliwce F-35, czy cokolwiek innego: wszystko składa się na szeroko zaplanowany program unowocześnienia i rozbudowy naszej armii. Co najważniejsze, jest on tak realizowany, by stanowił spójną całość. Oto krytycy ostatnich zakupów do „mini-Narwi” twierdzą, że to „niewiele zmienia”, że jest „kosmetyczne” w skali.
A tymczasem wszystkie te mniejsze elementy składają się na cały, współpracujący ze sobą system obronny. Bateria Patriot może współpracować (i będzie) z bateriami Narwi i rakietami CAMM, a system dowodzenia całym polem walki podejmuje decyzję, którą rakietę i z której wyrzutni wysłać na dany cel. Podnoszące na duchu są obrazy, które napłynęły z USA, gdy minister Błaszczak pojechał na rozmowy do Waszyngtonu – reakcje Amerykanów nie pozostawiają wątpliwości: Polska jest teraz jednym z kluczowych sojuszników Stanów Zjednoczonych, a już za kilka lat staniemy się w NATO jedną z największych sił w Europie, lokując się za Wielką Brytanią i Francją. I to jest wszystko nieustannie krzepiące. Surcum corda! W górę serca!