Gdy osiem lat temu dotarła do nas, czekających w Katyniu na prezydenta Lecha Kaczyńskiego i towarzyszącą mu delegację, informacja o katastrofie samolotu, wiedzieliśmy, że doszło do tragedii, która zmieni Polskę. Po mszy św. za ofiary katastrofy i pomordowanych oficerów ludzie spontanicznie ułożyli ze zniczy krzyż, a po jego bokach kartony z napisem „Katyń II”.
Po powrocie do Warszawy pojechaliśmy prosto przed Pałac Prezydencki, by w tłumie ludzi zapalić znicze. Żałoba mogła jednak trwać tylko parę dni. Barbaria z „Wyborczej”, TVN, z PO, z Donaldem Tuskiem na czele i jego najbliższym otoczeniem, uruchomiła na nowo przemysł pogardy – wobec ofiar, ich rodzin, wszystkich, którzy domagali się prawdy. To był wielki strach przed odpowiedzialnością. Cenzurowano wiadomości, zakazywano żałoby, obrażano bliskich ofiar. Kpiono z żałobnych mszy oraz marszów domagających się ustalenia prawdy i upamiętnienia ofiar, próbując odebrać godność ich uczestnikom. Przez te lata elity III RP – polityczne, medialne, eksperckie – pokazały się jako najzwyklejsza hołota. Z pespektywy czasu widać tę przepaść – między wielkim prezydentem Kaczyńskim i jego środowiskiem a barbarią, która wciąż z nim walczy.