To wydarzenie przemknęło niemal niezauważone. Opozycja stara się go nie komentować. Nic dziwnego – jej zabiegi, by rozpętać poważny konflikt społeczny wokół służby zdrowia, spełzły na niczym. Rządowi Mateusza Morawieckiego udało się wypracować kompromis i podpisać z lekarzami rezydentami porozumienie kończące ich protest.
Słowa jednego z nich, Jarosława Bilińskiego, że „pierwszy raz od bardzo dawna, być może od 30 lat, czujemy klimat prawdziwej, rzetelnej reformy ochrony zdrowia”, musiały zaboleć polityków PO, w znacznej mierze winnych degeneracji systemu ochrony zdrowia. Porozumienie zakłada zwiększenie corocznego wzrostu nakładów na zdrowie i szybsze, bo już w 2024 r., osiągnięcie poziomu 6 proc. PKB, rychlejszy wzrost wynagrodzeń lekarzy specjalistów pracujących w jednym szpitalu oraz płac lekarzy rezydentów w zamian za zobowiązanie do pracy w Polsce przez dwa lata po ukończeniu specjalizacji. Ma to zapobiec wyjazdom za granicę kształconym u nas medykom. To duży sukces rządu, ale i środowiska młodych lekarzy. Dobrą zmianę w służbie zdrowia z sukcesem można będzie przeprowadzić, opierając się właśnie na nich – ich determinacji, by wreszcie było normalnie.