Na profil „Warto rozmawiać” stale napływają świadectwa mówiące o problemach, z jakimi spotykają się pacjenci w wielu miejscach w Polsce. Niektóre wstrząsające, ukazujące bezduszność, brak empatii personelu. Inne dowodzą, jak fatalnie zostały (nie)przygotowane procedury, jak tragiczne skutki ma podział pacjentów na COVID i non-COVID. Coraz częściej nadsyłane są też informacje o wymuszaniu szczepień.
Zawodowy żołnierz, któremu kończy się kontrakt, podczas rozmowy z przełożonym o kontynuacji służby jest pytany, czy wie, co robi, nie zamierzając poddać się szczepieniu.
Strażak pracujący na terenie jednostki wojskowej otrzymuje informację, że od pierwszego dnia kolejnego miesiąca wjazd na teren obiektu możliwy będzie po okazaniu dowodu szczepienia. Student medycyny dowiaduje się, że jeżeli chce uczestniczyć w praktykach w klinice, musi poddać się szczepieniu. Kobieta po operacji onkologicznej, chcąc zapisać się na wizytę kontrolną, słyszy pytanie, czy już jest zaszczepiona. „Ale po co? Przecież jestem ozdrowieńcem. Czy uzależnia pani dostęp do świadczeń medycznych od szczepienia?” – pyta. W słuchawce: „Hmm... no tak, wiem, ale nie mogę wpisać pani na wizytę bez szczepień. Proszę się zarejestrować, zaszczepić i wtedy zadzwonić”.
Podobnych historii można przytoczyć wiele. Te wszystkie elementy układają się w szerszy obraz. Do tego bowiem należy dodać toczące się przesłuchania w Naczelnej Izbie Lekarskiej. Lekarze, którzy jesienią podpisali list do prezydenta i premiera zawierający pytania dotyczące bezpieczeństwa szczepień, jednocześnie wyrażając wątpliwość wobec trafności polityki zdrowotnej ministra Niedzielskiego, dostają wezwania, z których dowiadują się na przykład, że są oskarżeni o sianie „zamętu i nieprawdy”. Dzieje się to w sytuacji, gdy oficjalnie szczepienia są dobrowolne i jesteśmy (na szczęście) jeszcze przed przyjęciem „paszportów”. Nie unieważniając pytania, kto tym wszystkim „kręci” na dole, ten domykający się gorset tworzą konkretni ludzie. W większości są po medycznych studiach, często pamiętają PRL i Solidarność. Zdumiewa mnie, dlaczego tak ochoczo wrócili do uczestnictwa w bolszewickim zamordyzmie.