Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Siła złego na jednego

Nie przypominam sobie, by od czasu wejścia Polski do Unii w tak krótkim czasie pojawiło się tyle opinii, że jesteśmy na progu faktycznej utraty suwerenności lub wręcz próg ten przekroczyliśmy. Opinii płynących nie ze strony rozmaitych radykałów czy krytyków integracji europejskiej, których zresztą obawy zdają się na naszych oczach potwierdzać, lecz pojawiających się w głównym nurcie prawicowej opinii. I faktycznie powodów do obaw nie brakuje. Niesławna warunkowość, od której uzależnia się już nawet pomoc na przezwyciężenie skutków pandemii. Ekonomiczny szantaż wobec samorządów. Ingerencja w ustrój sądownictwa. A na horyzoncie pseudoekologiczny pakiet „Fit for 55”, przy którym sprawy wymienione wcześniej okazać mogą się okazać tylko niewinną przygrywką.

O tym, że jesteśmy nierówno traktowani w kwestii sądownictwa, napisano wiele. Niestety nic nie pomogły artykuły w polskich mediach i trafne zdiagnozowanie sytuacji przez resort sprawiedliwości ze Zbigniewem Ziobrą na czele. Fakt, że już wiele miesięcy temu można było usłyszeć ze strony ministra opis świadczący o rozpoznaniu sytuacji, a od tamtej pory ulega ona jedynie pogorszeniu, budzi coraz większą frustrację. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, reprezentując punkt widzenia europejskich elit, odmawia nam prawa do samodzielnego zorganizowania naszego wymiaru sprawiedliwości i jest w tej odmowie absolutnie bezczelny. Z jednej strony uzurpuje sobie bowiem kompetencje, które wedle traktatów pozostają wyłączną prerogatywą państwa polskiego, z drugiej zaś w ramach tej uzurpacji wykazuje również będącą zaprzeczeniem idei europejskiej nierówność poszczególnych państw UE, odmawiając Polsce wprowadzenia rozwiązań ustawowych funkcjonujących w innych państwach Wspólnoty.

Dać palec sądownictwa…

A gdy już ktoś ośmieli się ten problem zauważyć, w odpowiedzi słyszy, że owszem, wolno nam mniej, ponieważ w odróżnieniu od innych państw nie mamy wystarczająco długich tradycji demokratycznych. Niestety dotychczasowa polityka rządu, polegająca na ustępstwach i próbach dochodzenia do założonych celów coraz bardziej okrężną drogą, całkowicie zbankrutowała, równocześnie zaś wciąż nie wykorzystaliśmy niektórych możliwości prawnych, choćby odwoławczych. Na tę ostatnią kwestię kilkukrotnie zwracał uwagę na antenie Polskiego Radia 24 sędzia Trybunału Stanu Piotr Andrzejewski. Przede wszystkim jednak uparcie tłumaczymy się tam, gdzie nikt nie ma prawa wymagać od nas tłumaczeń, i negocjujemy nienegocjowalne. „Lista (…) przekazanych kompetencji jest wyczerpująca i zamknięta. Jest ona zawarta w art. 3 Traktatu o funkcjonowaniu UE. Na liście tej nie ma i nigdy nie miało być sądownictwa i wymiaru sprawiedliwości” – mówi PAP Jacek Saryusz-Wolski.

Uznając więc jurysdykcję TSUE w sprawie sądownictwa, co de facto czynimy, dajemy jej zielone światło do wtrącania się w kolejne sprawy. Oczywiście pomaga w tym zawsze obecny na miejscu chór, powtarzający, że na to wszystko zgodziliśmy się, wchodząc do Unii, co jest zresztą kolejnym kłamstwem, którym jednak w tym tekście nie zamierzam się zajmować.

Bat LGBT

– Jestem zwolennikiem unieważnienia uchwały tzw. deklaracji sejmiku dotyczącej LGBT – mówi wicemarszałek województwa Tomasz Urynowicz z Porozumienia. – Wydaje mi się, że mieszkańcy Małopolski, aby pielęgnować wartości rodzinne, wcale nie potrzebują deklaracji sejmiku, potrzebują za to środków na rozwój regionu, na inwestycje w regionie, które mogą wspierać rodzinęę – dodaje. I być może faktycznie nie potrzebują, bo przecież sama deklaracja była już wyrazem poglądu wybranej przez większość głosujących mieszkańców reprezentacji regionu. Tyle że nie jest to kwestia Unii Europejskiej, ponieważ kwestie obyczajowe nie podlegają traktatom. Są jednak wygodnym narzędziem wsparcia dla opozycji w Polsce, a przy tym – jak się okazuje – pozwalają bądź to zaoszczędzić, bądź zaszantażować polskie władze różnych szczebli – a przecież jedno i drugie opłaca się, ekonomicznie lub politycznie. Unia wszczyna więc postępowania w sprawie rzekomych „stref wolnych od LGBT”, blokuje pieniądze dla samorządów, a wszystko to i tak jest jedynie wstępem do możliwego zablokowania środków z planu odbudowy, o którym słychać coraz głośniej.

Kruczki i wykręty unijnej biurokracji

Jeszcze kilka dni temu sama wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Věra ­Jourová stwierdzała, że takie powiązanie nie jest możliwe. Dla unijnej biurokracji rzeczy niemożliwych najwyraźniej jednak nie ma. Unia zachowuje się tutaj jak firma ubezpieczeniowa, która sumienna jest tylko w pobieraniu składek, lecz gdy już przytrafi się płatnikowi nieszczęście, szuka skrupulatnie kruczków, by nie uzyskał od niej żadnej pomocy. W przypadku Polski kruczkiem tym ma być oczywiście „praworządność”.

We wtorek minął termin podjęcia ostatecznej decyzji w sprawie akceptacji planu odbudowy przedstawionego przez polski rząd, ta jednak nie zapadła. Choć nasz kraj jest jednym z liderów, jeśli chodzi o przejrzystość wydatkowania unijnych pieniędzy, coraz częściej słyszymy, iż brak „niezawisłego sądownictwa” sprawia, że Unia nie ma gwarancji rozliczenia środków.

Ekoautorytaryzm

Od niedawna coraz głośniej mówi się o unijnej strategii dotyczącej kwestii ekologii, którą narzucić próbuje Frans Timmermans. To propozycja wyczerpująca definicję już nie autorytaryzmu, lecz wręcz totalitaryzmu, próbująca regulować bowiem każdą właściwie dziedzinę życia, oczywiście ze szlachetnym, ekologicznym uzasadnieniem. Za tymi sloganami idą jednak bardzo konkretne interesy. I tylko one wydają się konkretne.
Bardzo wiele możemy się dowiedzieć z dwóch rozmów, jakie wPolityce.pl przeprowadziło z zajmującą się tematem europoseł Anną Zalewską z PiS. „Z tych dwunastu zmian rozporządzeń: czterech nowych plus strategii leśnej, wyraźnie wynika, że obywatele mają zapłacić za niepoliczalne cele. Dlatego, że z dokumentów nie wynika dokładnie, czy uda się zrealizować te cele i w jaki sposób będzie zabezpieczone finansowanie” – mówi Zalewska, zwracając uwagę, że obywatele państw płacić mają za ekologiczną rewolucję, co doprowadzi do utrwalenia różnic między biedniejszymi a bogatszymi krajami UE.

W praktyce strategia doprowadzić ma do błyskawicznej dekarbonizacji, wymuszenia zmian w ogrzewaniu czy przestawienia całej motoryzacji na napędzanie prądem elektrycznym. To – o czym Zalewska mówi już w innej rozmowie – wygląda na operację zaplanowaną pod konkretne firmy, które będą w stanie przygotować (a być może już przygotowują) infrastrukturę skrojoną pod bardzo konkretne wymagania. Wymagania, które spełnią konkretni gracze. „Jeśli będzie możliwość dofinansowania takich inwestycji, to warto będzie z tego korzystać. Może się jednak okazać, że beneficjentami tego dofinansowania będą dostawcy urządzeń z Niemiec czy Francji, którzy mają odpowiednie technologie. Poza tym instalacja systemów szybkiego ładowania wymaga dostosowania infrastruktury elektroenergetycznej, by tych punktów było odpowiednio dużo. Pojawia się pytanie, czy polska infrastruktura energetyczna szczególnie w niektórych regionach jest gotowa na to, by tego typu urządzenia zamontować, aby nie doszło do awarii” – mówi w rozmowie z portalem Intermodal News Marcin Wolak, ekspert i założyciel Polskiego Instytutu Transportu Drogowego.

Unia dla wybranych

Intuicję Wolaka potwierdza Zalewska w kolejnej rozmowie z wPolityce. „Przy analizie dokumentów odkryliśmy taką jedną ciekawostkę, jest jedno z rozporządzeń, które mówi o podatkach, mówi też o tym, że należy zwiększyć w UE wielokrotnie ilość stacji ładowania elektrycznego i ładowania wodorowego. Zaskakujące jest to, że w rozporządzeniu są bardzo precyzyjne dane mówiące o parametrach takiej stacji. Zaczynamy podejrzewać, że po prostu już jest producent, który będzie spełniał te wszystkie warunki”.

A to przecież tylko jeden z wątków strategii, która finalnie może doprowadzić do ostatecznego rzucenia na kolana mniej zamożnych unijnych państw i ostatecznego uzależnienia ich od nielicznych graczy, którzy na takie zmiany mogą sobie pozwolić, są na nie przygotowani i – jak widać – sami napisali dla siebie reguły gry. Kilka miesięcy temu polski rząd wycofał weto w sprawie zaostrzenia celu redukcji emisji gazów cieplarnianych, ponieważ w swoim sprzeciwie byliśmy w Europie osamotnieni. Jednak, tak samo jak w kwestiach kompetencji TSUE, praktyka może spowodować otrzeźwienie społeczeństw. Co za tym idzie – umożliwić budowanie koalicji, które zablokują zmiany prowadzące już nie tylko do utraty suwerenności, lecz także gwałtownej i powszechnej pauperyzacji społeczeństw.

Zarówno czas i determinacja są tutaj towarami mocno deficytowymi, jednak poddanie się dyktatowi oznaczać będzie straty już nie tylko dla polityków, lecz dla wszystkich obywateli.

 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Gazeta Polska Codziennie

Krzysztof Karnkowski