Coraz trudniej pojąć działania opozycji tym, którzy spodziewają się po jej politykach jakiegoś intelektualnego poziomu, wiedzy, merytorycznej argumentacji. Nie mają zaś kłopotu ci, którzy dawno uznali, że mamy do czynienia z głupcami – i żadne przemyślenia z występów takiego pana Siemoniaka z innym panem Piątkiem ich nie zaskakują. Książka o Antonim Macierewiczu Tomasza Piątka, nieukrywającego, że przez lata był uzależniony od narkotyków i alkoholu, autora „Antypapieża” – w którym „walczył z bałwochwalczym kultem Wojtyły” – jest traktowana przez liderów PO jako dzieło wiarygodne i warte promocji.
I tak bzdury, które pan Piątek głosi o „globalnych powiązaniach Antoniego Macierewicza zahaczających o Węgry”, stały się przekazem PO. Pan Siemoniak, były minister obrony (sic!), uczestniczy w spotkaniu z panem Piątkiem, basując jego rewelacjom, a pan Schetyna pokazuje jego książkę z trybuny sejmowej. Wypada współczuć wyborcom PO – ich formacja stoczyła się do poziomu bojowników z „bałwochwalczym kultem Wojtyły”. Poziomu głośnej, niczym nieskrępowanej głupoty. Oszczerstwa zawsze były ulubioną metodą PO, teraz jednak są tak niemądre, że stały się satyrą o nich samych.