Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Przekop. Umowa Tuska z Rosją gorsza niż Bieruta

Przepłynięcie przez jednostkę techniczną wykonawcy przekopu Mierzei Wiślanej ze strony zalewu na stronę Zatoki Gdańskiej odbyło się bez fajerwerków. Jednak było to wydarzenie historyczne. Po blisko 80 latach Polska po raz pierwszy uzyskała techniczną możliwość żeglugi z Zalewu Wiślanego na Bałtyk bez pytania Kremla o zgodę. Taki stan rzeczy nie miał miejsce nigdy od zakończenia II wojny światowej.

Decyzją Józefa Stalina po konferencji poczdamskiej nowa granica pomiędzy ZSRS a Polską ustanowiona została mniej więcej w połowie Mierzei Wiślanej. Choć granica początkowo zwana była linią demarkacyjną, to jednak w praktyce stała się nią głównie ze względu na Cieśninę Piławską, która zapewniała Rosji całkowitą kontrolę żeglugi w akwenie, który w części należy do Polski. Przez cały okres komunistycznej dominacji nad Polską warunki korzystania z tego zbiornika regulowały kolejne porozumienia polsko-rosyjskie, z których pierwsze podpisane zostało przez Bieruta i Stalina. Była to część umowy, do której sporządzony został protokół traktujący właśnie o prawach żeglugi przez Cieśninę Piławską. Ten dokument formalnie dawał polskim jednostkom możliwość przekraczania cieśniny, ale wyłącznie dla statków handlowych i wyłącznie wypływających z lub do portu w Elblągu, i to pod warunkiem, że ZSRS akurat nie prowadzi wojny w Europie. Jednak nawet tego prawa nie stosowano, bowiem… nikt o nim nie wiedział. Protokół nigdy nie został opublikowany, a dowiedzieliśmy się o nim dopiero kiedy o rzecz spytał poseł na Sejm sejmu kontraktowego i pierwszej kadencji Edmund Krassowski, w efekcie czego w archiwum MSZ odnaleziono protokół. Przez cały okres III RP ten przedziwny stan rzeczy był utrzymywany. Pomimo podpisania pomiędzy Polską a Rosją traktatu o dobrosąsiedzkiej współpracy i pomimo istniejących w prawie międzynarodowym zasad swobodnej żeglugi w cieśninach takich jak piławska, nic praktycznie się w tej sprawie nie zmieniało. A jeśli, to na gorsze. Tak było na przykład w 2009 roku, kiedy 1 września, w czasie drugiej wizyty Władimira Putina w Polsce, wśród wielu brzemiennych w skutkach decyzji dla naszej międzynarodowej pozycji zawarta została też dwustronna umowa dotycząca korzystania z Zalewu Wiślanego. W jej efekcie Polska… pogorszyła swoją sytuację w stosunku do roku 1945. Oznacza to, że w serwilizmie względem Rosji w tej kwestii Tusk i jego rząd przebili Bieruta. Umowa dwustronna skutkowała zwiększeniem politycznych dźwigni, jakie względem Polski mogła stosować Rosja. Polskie jednostki marynarki wojennej, straży granicznej czy innych służb nadal nie mogły wpływać na Zalew Wiślany przez cieśninę, a ukształtowana praktyka ustalała dwutygodniowy okres uzyskania zgody na przepłynięcie na Zalew lub na Bałtyk. W efekcie ruch morski na polskiej części Zalewu ograniczony był do minimum. Skutek jest jasny do przewidzenia. Elbląg – miasto, które od XVII wieku prowadziło aktywną politykę morską, z własnym przemysłem stoczniowym i handlem morskim – sprowadzony został przez PRL i III RP do roli śródlądowego punktu ograniczonej turystyki wodnej, a cały region pozbawiono szans na rozwój związany z międzynarodowym ruchem morskim. Wszystko za sprawą Rosji, jej imperialnej polityki trzymania Polski pod butem, a co gorsza, wieloletnich rządów pożytecznych idiotów, oczywistych rosyjskich agentów i zwykłych tchórzy, którzy ze strachu przed Kremlem przez lata robili wszystko, by prostą inwestycją nie przeciąć tego wrzodu. Budowa przekopu jest takim ruchem. A zalanie wodą śluzy, co zdarzyło się w ubiegłym tygodniu, i związany z tym niepozorny rejs technicznej jednostki z Zalewu na Bałtyk jest wydarzeniem historycznym. I wartym odnotowania na kilka miesięcy przed zaplanowanym na symboliczną datę 17 września oficjalnym otwarciem tej nowej drogi morskiej.

 



Źródło: Gazeta Polska

Michał Rachoń