Program 500 plus na każde dziecko, zwolnienie z podatku PiT młodych – do 26. roku życia – pracowników, obniżenie podatku PiT dla wszystkich, trzynastka dla emerytów i przywrócenie połączeń autobusowych – to obok wcześniej przedstawionej „piątki Morawieckiego” konkrety dla Polaków, dowodzące, że rząd może pracować tak, by ludziom żyło się lepiej w bardzo konkretnych wymiarach. I że może taki program realizować stosunkowo szybko i bardzo szeroko – w ciągu niespełna czterech lat każdy Polak zyskał lub właśnie zyskuje na rządach Prawa i Sprawiedliwości. Na dodatek – ku utrapieniu opozycji – zapowiedziane teraz punkty programu rządu będą realizowane natychmiast. Do 1 maja emeryci otrzymają dodatkową emeryturę, trzynastkę, w wysokości 1100 złotych. Od 1 lipca rozszerzony zostaje program 500 plus – będzie teraz na każde dziecko. Komentarze polityków opozycji, związanych z nią dziennikarzy i ekspertów pokazywały taką bezradność POstKOmuny wobec ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego, że miło było to oglądać. „Skąd na to pieniądze?!”, „Zniszczą gospodarkę!” – słychać przede wszystkim, i jest dokładnie tak jak wtedy, gdy po raz pierwszy Prawo i Sprawiedliwość przedstawiło program 500 plus w 2014 r. Wtedy dominowało słynne „Pieniędzy nie ma i nie będzie” Jacka Rostowskiego albo głupstwa opowiadane przez polityków PO o „drugiej Grecji”. Teraz, gdy program od trzech lat działa, pieniądze są, a PO sama na własnej konwencji przedstawiła kilka tygodni temu program rozszerzenia 500 plus, jej politycy nie wiedzą kompletnie, jak na to odpowiedzieć. Na dodatek jest to spełnienie postulatów PO i PSL – obie te partie w obecnej kadencji Sejmu składały projekty rozszerzenia programu 500 plus i trzynastej emerytury, sądząc, że nigdy nie będą mogły być zrealizowane – zaproponowanie i realizacja ich teraz przez rząd jest, mówiąc kolokwialnie, zaoraniem opozycji. Jej działacze w pierwszym odruchu zdobywali się więc tylko na komentarze „nie ma na to pieniędzy” na przemian z głoszeniem, że PiS „przekupywaniem ludzi” chce „kupić” sobie głosy. Wreszcie w panicznym poszukiwaniu dobrej odpowiedzi na propozycje PiS zaczęli głosić, że obóz Dobrej Zmiany chce realizować te postulaty, bo… przestraszył się opozycji. Warto dodać, że opozycję w wymyślaniu odpowiedzi na konwencję PiS próbowali wspierać dziennikarze. Niektórzy z nich pytali na przykład, czy realizowanie pomysłów zgłaszanych przez opozycję jest grą „fair”, czy to aby w porządku?
Wśród tych mniej lub bardziej komicznych reakcji politykom i komentatorom opozycji oczywiście przejść przez gardło nie mogło to, że jest to sprawiedliwszy rozdział pieniędzy z podatków, by wreszcie trafiały one do wszystkich pomijanych i lekceważonych wcześniej grup społecznych. Podobnie w warszawskich studiach telewizyjnych nie zawracano sobie głowy problemem przywrócenia połączeń autobusowych – warszawka nie zauważa, jak ważny jest to problem dla ogromnej części Polaków, bo nie ma pojęcia, jak zniszczona została infrastruktura komunikacyjna poza wielkimi miastami w czasie rządów PO-PSL. Ich myśli po prostu nie chodzą tymi ścieżkami.
Nadchodzące wybory – nigdy dość tego powtarzać – są wyborem o wszystko, o to, jaka i czyja ma być Polska. Czy ma być dla wszystkich, czy tylko dla niektórych. Decyduje się odpowiedź na to samo pytanie, które 4 czerwca 1992 r. zadawał premier Jan Olszewski podczas „nocnej zmiany”. To kwestia – mówił o tym na konwencji PiS Jarosław Kaczyński – wolności i równości. Startujemy z kampanią o wybór, jaki będzie los Polski. Pokazuje się oficjalnie już obóz systemu postkomunistycznego, porzucając swoje dotychczasowe szyldy i grupując się w jeden blok. Mamy obóz postkomuny, obóz systemu III RP, i obóz Zjednoczonej Prawicy, obóz Dobrej Zmiany. Wybór jest zatem dość prosty – wymaga jednak ogromnej mobilizacji nas wszystkich. Inaczej, jeśli – nie daj Boże – wygra opozycja, będzie gorzej, niż było.