Z pewnością nikt nie będzie tam rozważał merytorycznych racji i wnikał w to, co to jest kornik oraz jak się z nim walczy, skupią się jedynie na kwestiach proceduralnych. Spodziewam się, że TS uzna, iż na przykład nie odbyły się konsultacje społeczne i jego zdania nie zmieni to, że dyskusja o ochronie Puszczy Białowieskiej jest toczona w Polsce od kilkudziesięciu już lat. Tacy są bowiem urzędnicy. W tym skrawku Polski widzą jedynie procedury i tony papierów. Nie zwrócą uwagi na miejscową społeczność, która żyjąc w puszczy od pokoleń, wręcz domaga się od Ministerstwa Środowiska działań. Nie zauważą trudu leśników i polskiej szkoły ochrony przyrody. Wyjdzie na to, że trybunał zlokalizowany w państwie mniejszym niż obszar Puszczy Białowieskiej będzie nas pouczać, jak mamy chronić przyrodę. Będą się wymądrzać, jak otoczyć opieką to, co w innych krajach Unii Europejskiej już dawno zostało wytrzebione i zniszczone. Oczywiście to, że tego sporu raczej nie da się wygrać, wcale nie oznacza, że nie należy go toczyć. Głupocie i ideologii trzeba bowiem stawiać opór, niezależnie od tego, w jakim obszarze próbuje nas zdominować. Dzisiaj jest to Puszcza Białowieska, ale wkrótce pojawią się inne problemy. Głupota jest bowiem immanentną częścią kasty urzędników UE. To ona każe mierzyć się Unii z ociepleniem klimatu i regulować instrukcję obsługi dotyczącą kaloszy, a wiąże ręce, gdy trzeba walczyć z terroryzmem czy zmierzyć się z napływem imigrantów.
Postawić tamę głupocie
Ponoć jest tylko jedna gorsza rzecz od młodego pesymisty. Stary optymista. Mimo to przed posiedzeniem Trybunału Sprawiedliwości w sprawie Puszczy Białowieskiej trudno mi być dobrej myśli. Spodziewam się, że urzędnicy europejscy nie zmarnują okazji, aby uderzyć w Polskę i rząd premier Beaty Szydło.