„Bez Marca ’68 nie byłoby Solidarności”, „Marzec był pierwszym zrywem przeciwko władzy komunistycznej” – tego rodzaju oświadczenia słyszę od wielu dni i nie mogę przestać się dziwić, skąd się bierze taka ignorancja nie tylko części lewicowej inteligencji, lecz także polityków prawicy. Nie umniejszając roli marcowych buntów, przypomnę, że dwa lata przed Marcem, w Warszawie, Gnieźnie Krakowie, na Jasnej Górze uroczystości Milenium zgromadziły ponad milion wiernych. Byłem wśród nich jako uczeń podstawówki i mimo młodego wieku nie miałem wątpliwości, że uczestnicząc w wielkim wydarzeniu religijnym, jestem świadkiem demonstracji sprzeciwu wobec władzy komunistycznej.
Brutalne przerwanie peregrynacji i uwięzienie kopii cudownego obrazu, trwająca wiele miesięcy milicyjna blokada Jasnej Góry, a potem pielgrzymowanie pustych ram obrazu i tłumy ludzi na tych uroczystościach w parafiach, na terenie całej Polski. A jednocześnie stała inwigilacja księży, prowokacje nieznanych sprawców, próby rozbicia pielgrzymek przez tajniaków i milicję – to wszystko świadczyło, że trwa próba sił o fundamentalnym znaczeniu. Wierni doskonale zdawali sobie sprawę, że obok wymiaru duchowego ich masowy udział w uroczystościach to również świadectwo odrzucenia i delegitymizacji władzy komunistycznej, opowiedzenie się po stronie wiary, Kościoła i Pasterzy. Mało kto pamięta, że dziewięcioletnia Nowenna była programem społecznej odnowy moralnej. Wzywała do obrony życia poczętego, wierności małżeńskiej, wychowania młodego pokolenia zgodnie z chrześcijańską i narodową tradycją. Piętnowała wady społeczne: pijaństwo, lenistwo, niesprawiedliwość. Była sprzeciwem wobec demoralizacji i upodlenia człowieka przez system sowiecki. Doceniając wagę protestów studenckich w skali ogólnopolskiego oddziaływania, trzeba jednak powiedzieć, że bez pokolenia Milenium 1966 nie byłoby Solidarności.