Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

PiS znów gra u siebie

Zarówno konflikt wokół Westerplatte, jak i interwencja rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara w sprawie mordercy 10-latki to sytuacje pozwalające Prawu i Sprawiedliwości wykazywać się w dziedzinach, na których partia Jarosława Kaczyńskiego przez lata budowała swoją popularność i tożsamość. Kolejny raz odczytanie społecznych emocji wygrywa z dogmatami współczesnego, zakochanego w sobie liberalizmu.

Trzecia Rzeczpospolita przez lata traktowała po macoszemu politykę historyczną, opierając swoją legitymację do uległej polityki zagranicznej na pedagogice wstydu. Historia nie miała już czcić bohaterów, a jedynie dekonstruować mity. Jeśli mówiono o II wojnie światowej, to głównie w kontekście udziału Polaków w zbrodniach na Żydach, przyjmując jako prawdę objawioną publikacje Jana Tomasza Grossa, a samego ich autora (bo przecież nie historyka) honorowano najwyższymi odznaczeniami, które zresztą okazały się chyba nieodbieralne.

Nie mogliśmy stworzyć żadnego znaczącego, nowoczesnego muzeum poświęconego historii Polski. W Warszawie przez lata blokowano Muzeum Powstania Warszawskiego, a same obchody rocznicy tego wydarzenia stopniowo marginalizowano, wyciszając wyjące w godzinę W syreny i wysyłając na uroczystości urzędników z drugiego szeregu.

Lech Kaczyński MPW uczynił perłą swojej prezydentury Warszawy, czym rozpoczął historyczny przewrót w świadomości i popkulturze. Dziś PiS znów upomina się o pamięć, odzyskując dla polskiej opowieści Muzeum II Wojny Światowej i próbując zdobyć wpływ na zaniedbane, zamienione w garkuchnię i śmietnik Westerplatte.

Lech Kaczyński vs obsesje autorytetów prawniczych

Z kolei dyskurs wokół Kodeksu karnego i wymiaru sprawiedliwości po 1989 r. skupiał się częściej na dobrym samopoczuciu i komforcie sprawców niż sprawiedliwości dla ofiar i poczuciu bezpieczeństwa dla obywateli. Można to było tłumaczyć reakcją na opresyjny system PRL, którego w mniejszym lub większym stopniu doświadczyli twórcy nowej, demokratycznej w założeniu Polski.

Kiedy jednak jednym z efektów ubocznych transformacji był wzrost przestępczości i przemocy na polskich ulicach i w blokowiskach, liberalne obsesje autorytetów prawniczych wzięły górę nad potrzebą dopasowania przepisów do zmieniającej się niekorzystnie rzeczywistości.

Zerwał z tą polityką Lech Kaczyński jako minister sprawiedliwości, przez co zdobył w krótkim czasie olbrzymią popularność społeczną, która stała się z kolei impulsem do powstania Prawa i Sprawiedliwości po odwołaniu Kaczyńskiego z rządu Jerzego Buzka.

Zrozumiała reakcja społeczeństwa

Mord na 10-letniej Kristinie z Mrowin to jedna z takich sytuacji, kiedy społeczeństwo jednoczą silne emocje. Śmierć dziecka, morderstwo zaplanowane i przeprowadzone z zimną krwią, dodatkowo upozorowane na zbrodnię o charakterze seksualnym, sprawiają, że naprawdę trudno dziwić się nastrojom wrogim wobec sprawcy obrzydliwego czynu. Na wolności grozi takiej osobie lincz, w więzieniu zaś los równie niepewny, na co wskazują reakcje współwięźniów na pojawienie się Jakuba A. w areszcie.

Czy w tych emocjach można znaleźć coś, zasługującego na potępienie? Nie wydaje się, by w tej sprawie opinia publiczna wyrok wydała zbyt wcześnie – w chwili zatrzymania były już mocne podstawy do podjęcia działań przez policję i prokuraturę, wszystko przypieczętowało zaś przyznanie się sprawcy do winy. Poznaliśmy też jego prawdziwe motywy – chęć dokonania zemsty na matce dziewczynki.

Historia polskiej kryminalistyki zna, niestety, instytucję kozła ofiarnego. Do dziś nie wiemy, czy Zdzisław Marchwicki odpowiadał za serię morderstw w latach 70., sprawa niewinnie skazanego zaś i przez wiele lat przebywającego w więzieniu za niepopełnioną zbrodnię Tomasza Komendy jest świeża i wciąż budzi społeczne emocje, które politycy starają się wykorzystywać do swoich celów. Argument „z Komendy” pojawia się też w przypadku ostatniego zatrzymania, choć nie ma żadnych argumentów wskazujących na to, że Jakub A. został wrobiony, by służby mogły odtrąbić sukces. Wręcz przeciwnie, wydaje się, że sukces, jakim jest szybkie i sprawne przeprowadzenie akcji, próbuje się za wszelką cenę zdyskredytować.

Czego nie chce dostrzec RPO

Ponieważ jednak jest to trudne, zaczyna się używać w tej sprawie zaskakujących argumentów. Krytyce, której pierwszym głosem stał się RPO Adam Bodnar, poddaje się sposób zatrzymania potencjalnie niebezpiecznego przestępcy. Ten miał zostać jakoby niepotrzebnie upokorzony i pozbawiony godności poprzez wykorzystanie kajdanek scalonych, używanych w myśl policyjnych procedur zawsze przy zatrzymaniach osób niebezpiecznych, a także przez fakt zatrzymania w bieliźnie i upublicznienie zdjęć z tego wydarzenia.

Pojawiają się więc kolejne oświadczenia, które są szeroko nagłaśnianie przez obie strony naszego politycznego i, co widać w tym wypadku bardzo wyraźnie, cywilizacyjnego sporu. Dla jednych jako element liberalnej narracji i atak na „policyjne państwo PiS”, dla drugich – jako kolejna kompromitacja przeciwników rządu, którzy na sztandary biorą mordercę z Mrowin jako kogoś godnego obrony. Nie sposób nie zauważyć, że kolejny raz odczytanie społecznych emocji przegrywa z dogmatami współczesnego, zakochanego w sobie liberalizmu.

„Egon Olsen” broni Bodnara

Co więcej, ponieważ mówimy tu o odpowiedzialności za zbrodnię na dziecku, a w oczach opinii publicznej zaskakująca dbałość o godność konkretnego przestępcy wygląda jak jego obrona, sprawa ta wywiera wpływ nie tylko na przekonany elektorat. Ofiarą było dziecko, więc w sposób naturalny w grę wchodzi poczucie bezpieczeństwa dzieci i młodzieży. Również tej, która najmocniej poddawana medialnej presji ze strony koncernów i idoli skłonna jest walczyć w świętej wojnie za kilka innych bożków politycznej poprawności. Nie tym razem jednak.

Kończąc temat, warto zacytować wpis jednego z użytkowników Twittera, podpisującego się jako „Egon Olsen”. Fan duńskiego złodzieja nieudacznika w dyskusji na temat oświadczeń Adama Bodnara tłumaczy, że „tu nie chodzi o same kajdanki zespolone, tylko o całokształt, reality show zrobione wokół tego zatrzymania. O wywlekanie człowieka z domu w gaciach, bez butów, pod publiczkę, żeby gawiedź czuła satysfakcję”.

Spójrzmy na rozłożenie emocji. Przestępca opisany jest neutralnie, jako „człowiek”, pomija się cały kontekst. Można by go uznać za ofiarę całej sytuacji. Negatywne emocje pojawiają się natomiast wobec oczekujących takiego działania policji obserwatorów, „gawiedzi”, „publiczki”, a więc grupy określonej tu słowami mającymi jednoznacznie negatywną konotację. I tu chyba najbardziej widać to samo pęknięcie, które wcześniej Rafałowi Grupińskiemu kazało wzywać do przemilczania niektórych tematów w rozmowach z prowincjonalnym elektoratem.

Jak na dłoni widzimy tu wreszcie hipokryzję elit. RPO kolejny raz interweniuje w obronie drapieżnika (wcześniej działania podejmował w sprawach pozbawionych świadczeń esbeków czy wzywanych przez komisję weryfikacyjną uczestników i pomocników mafii reprywatyzacyjnej). Tymczasem wobec faktycznie słabszych w naszym życiu politycznym rzecznik zachowuje na ogół milczenie.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Krzysztof Karnkowski