Za moich czasów październik był miesiącem oszczędzania. Dziś już tak się nie mówi. Może nie ma z czego oszczędzać. Po dwóch latach świetlanych rządów koalicji przed naszym krajem stoi widmo bankructwa. Ratingi padają na twarz, a sondaże władzy wraz z nimi. Trzeba będzie zacisnąć pasa, by zapiąć go na ostatnią już dziurkę. Budżetową. Tak czy owak, trzeba było coś zrobić z październikiem. Ogłoszono go więc miesiącem dobroci dla zwierząt.
I dobrze! Podobno o człowieku najwięcej mówi jego stosunek do zwierząt. Oczywiście każda reguła ma swoje wyjątki. Hitler tak kochał swoją sukę, że ją zastrzelił, żeby za nim nie tęskniła. Stalin zaś uwielbiał dzieci, szczególnie sierotki, zatem musiał pilnie pozbywać się ich ojców. A co mówią zwierzęce pasje supersędziego Żurka? Podobno hoduje jeże. Nic dziwnego, że jego podwładnym włos się jeży. Miał również w domu krokodyla, ale gdy ten urósł nad miarę, kazał mu się wypchać. Oficjalnie rok 2025 ogłoszono świętym, jednak największy ze świętych, święty spokój, gdzieś się nam zapodział. Putin po staremu szaleje, podobno po nocach ściga ducha marszałka Piłsudskiego. Ergo, do listy chorób mu imputowanych dołączyła jeszcze paranoja. Inna sprawa, że nie opłaca się być chorym. Tak w Rosji, jak w Związku Radzieckim. Na przykład taki Asad junior – ledwie przybył na leczenie do Moskwy, a już twierdzi, że próbowano go otruć. Cóż za pomówienie, jakby próbowano, to by otruto! Przykładem Palmiro Togliatti, Georgi Dymitrow, Bolesław Bierut – wszystko pacjenci moskiewskiej kliniki. Wyjątek stanowił przywódca francuskich komunistów Maurice Thorez, który na własne życzenie utonął w Morzu Czarnym. Á propos marynistyki – pojawiła się inicjatywa Tuska, aby ufundować nowy żaglowiec dla marynarskiego narybku. Ogłoszono nawet konkurs na nazwę jednostki – pojawiło się mnóstwo pomysłów: Bismarck Tirpitz, Amber Gold. Ktoś zgłosił oryginalne imię dla fregaty „13 grudnia”.