Wnukowie lub prawnukowie zbrodniarzy z tzw. operacji polskiej dziś mordują i porywają na Ukrainie. Wtedy i dziś na polecenie Kremla. I właśnie dlatego powinniśmy mówić tak często, jak się tylko da, o rosyjskich zbrodniach – sprzed wieków, dziesięcioleci czy kilku dni, bo mimo upływającego czasu i zmieniających się okoliczności bestialstwo społeczeństwa rosyjskiego pozostaje niezmienne.
Przed 85 laty dobiegała końca najbardziej zbrodnicza faza tzw. operacji polskiej NKWD. Wedle szacunków organizacji Memoriał w planowym ludobójstwie wymierzonym precyzyjnie w osoby narodowości polskiej śmierć poniosło ponad 111 tysięcy naszych rodaków. Nie ma jednak wątpliwości, iż to tylko część ofiar, których liczba mogła przekroczyć nawet ćwierć miliona. Niestety, dzisiejsi obywatele RP nie mają świadomości tej dramatycznej karty naszej historii, a kolejne rocznice upamiętniające wydanie krwawego i antypolskiego rozkazu 00485 podpisanego przez Nikołaja Jeżowa są przez instytucje Rzeczypospolitej ledwie zauważane. Dziwnym trafem przez lata pieczołowicie budowano pamięć o ofiarach ukraińskich nacjonalistów – i bardzo dobrze – a równocześnie z kompletnie niezrozumiałych powodów utrzymywano niepamięć o zaplanowanej i zrealizowanej przez Rosjan operacji wymordowania Polaków, którzy po traktacie ryskim pozostali na terenie Związku Sowieckiego. Dziś relacje nielicznych świadków, którzy przetrwali to bestialstwo, robią podwójne wrażenie – opisywane przez nich zbrodnie sprzed 85 lat widzimy również na Ukrainie. Porywane dzieci, odbierane matkom niemowlęta, wywożone później gdzieś w głąb piekielnej rosyjskiej rzeczywistości sierocińców, które miały im odebrać imiona i nazwiska oraz tożsamość – wszystko dziś powraca z takim samym trudnym do opisania okrucieństwem. W Rosji nic się nie zmieniło. Wnukowie lub prawnukowie zbrodniarzy z tzw. operacji polskiej dziś mordują i porywają na Ukrainie. Wtedy i dziś na polecenie Kremla. I właśnie dlatego powinniśmy mówić tak często, jak się tylko da, o rosyjskich zbrodniach – sprzed wieków, sprzed dziesięcioleci czy sprzed kilku dni, bo mimo upływającego czasu i zmieniających się okoliczności bestialstwo społeczeństwa rosyjskiego pozostaje niezmienne. A być może jest w ogóle jego fundamentalnym elementem. I tylko znajomość jego charakterystyki może uczynić nas świadomymi zagrożenia i gotowymi na jego odparcie. W relacjach polsko-białoruskich czy polsko-ukraińskich zdarzały się dramatyczne wydarzenia. Ale to Rosja na wschodzie była i jest zagrożeniem dla naszej wolności.