Istnieje potężna grupa wyborców – libertarian, niezależnych, wolnościowców – dla których establishmenty dwóch głównych partii niewiele się różną. Musk nie idzie po władzę, czyli prezydenturę i większość w Kongresie. Zdobycie dwóch, trzech miejsc w Senacie i ośmiu, dziewięciu w Izbie Reprezentantów jest możliwe, wystarczy jedynie uderzyć punktowo w słabo obsadzone przez demokratów i republikanów dystrykty wyborcze. Wystarczy przypilnować w newralgicznych miejscach. Wtedy poparcie trzeciej siły w Kongresie będzie decydujące. Musk ma szansę i nieskończony strumień gigantycznych pieniędzy. Być może szybciej wyląduje w Kapitolu niż na Marsie.
Nie lekceważmy miliardera
Pomysł Elona Muska z trzecią partią nie jest skazany na porażkę. Namawiano do tego Donalda Trumpa po wyborach 2020 r., ale jego interesowała wyłącznie prezydentura.