Niezależnie od ostatecznego wyniku, ta kampania prezydencka przejdzie do historii. Z wielu przyczyn. Przede wszystkim z powodu brudnych zagrań obecnej władzy. Jej ostentacja w łamaniu prawa, to, jak zgwałciła nasze państwo – zarówno jeśli chodzi o wypływ danych z ankiet bezpieczeństwa ABW, jak i działań NASK, dezinformujących społeczeństwo w sprawie hejterskiej kampanii wymierzonej w Nawrockiego, to rzeczy niebywałe nawet jak na wyjątkowo marne standardy III RP. Konsekwencje tych przestępstw zostaną z nami jeszcze przez lata. Niezależnie od tego, kto zwycięży, będą świadectwem tego, jak dziurawe jest nasze państwo, jak nie można mu ufać. Jest jednak i inny, znacząco bardziej pozytywny wniosek z tych wyborów. Na własne oczy widzieliśmy, do czego prowadzą głupota, tępa, bezrefleksyjna agresja i pycha władzy. Przecież Trzaskowski miał de facto wszystko. Cały aparat państwa, cyngli gotowych na każdą podłość, szczelny kordon sprzedanych mediów wokół siebie. A mimo wszystko nie może być pewny wygranej, a jego poparcie topnieje. Nie znaczy to oczywiście, że możemy być spokojni o wynik tych wyborów, jednak sam fakt, że doszło do wyrównanej walki kandydatów, jest już gigantycznym sukcesem opozycji, zważywszy na nierównowagę sił. Widać tu pewien ciekawy paradoks. Z jednej strony ujawniane patologie uśmiechu pokazują, w jak głębokim kryzysie demokracji jesteśmy. Jednocześnie to, że potrafimy z nimi walczyć, pokazuje naszą siłę. Weźmy pod uwagę ostatni skandal związany z hejterską, łamiącą prawo kampanią wymierzoną w Nawrockiego. Mimo milczenia wszystkich mediów na pasku władzy, udało się przebić z nią do świadomości społecznej do tego stopnia, że Trzaskowski i jego ludzie, ba, nawet ludzie tacy jak Hołownia, musieli zacząć się z tego tłumaczyć. To nasza zasługa – nie tylko opozycyjnych telewizji czy gazet, lecz głównie milionów obywateli, którzy nie zgadzając się na to bezprawie, głośno o nim mówią. Zważywszy, jak gigantyczne środki ma obecna władza, jest to naprawdę nasze wielkie zwycięstwo.
Nasze zwycięstwo
Z jednej strony ujawniane patologie uśmiechu pokazują, w jak głębokim kryzysie demokracji jesteśmy. Jednocześnie to, że potrafimy z nimi walczyć, pokazuje naszą siłę.