Równo dziesięć lat temu, w numerze z 13 czerwca 2012 roku, ukazał się mój pierwszy tekst w „Gazecie Polskiej”. Nosił tytuł „Na chodniku historii” i dotyczył parady zwycięstwa, która miała miejsce w Londynie w czerwcu 1946 roku. Nie zaproszono wówczas na tę paradę polskich żołnierzy, bijących się wcześniej tak dzielnie na froncie zachodnim i przelewających krew „za wolność waszą i naszą” pod Narwikiem, Tobrukiem, Monte Cassino… W geście solidarności w paradzie nie wzięli także udziału nasi piloci z dywizjonów lotniczych w Wielkiej Brytanii. Ulicami Londynu szły długie szeregi zwycięskich armii. Byli więc Amerykanie, Anglicy, Francuzi, Nowozelandczycy, Maorysi, Hindusi czy żołnierze Wysp Owczych. Nie było jedynie Polaków. Nasi dzielni piloci stali wówczas na chodniku i płakali – łzami złości, łzami dumy, łzami gorzkimi, bo pobudzanymi świadomością, że Polskę sprzedano, zdradzono i oddano w łapy Stalina. Ten „chodnik historii” jest dla mnie jednak jakimś symbolem kierunku, miejsca w życiu, wyboru drogi, ścieżki, którą się podąża. Otóż czasem należy zadać sobie fundamentalne pytania: „gdzie jesteś?”, „po której stronie stoisz?”, „z kim trzymasz?”, „o co w życiu walczysz?”. Dobra odpowiedź określi miejsce, w którym należy stanąć. Parada londyńska jest metaforą. Idziesz z tymi, którzy podążają wraz z całym światem, w blasku reflektorów, w odurzającym dźwięku fanfar, w chmurze tryumfalnego konfetti poglądów uważanych za poprawne, a w gruncie rzeczy bazujących na fałszu? Czy jesteś tam, gdzie prawda, odwaga, miłość ojczyzny?
Nawet wtedy, gdy wiąże się to z realnym kosztem życiowym – zepchnięciem w cień, opluwaniem przez posiadającą władzę medialną „królową opinię”, wyrzuceniem poza nawias wspólnoty „ogładzonych”i „oświeconych”? Innymi słowy – idziesz z Maorysami i Anglikami środkiem ulicy, wbrew prawdzie i sumieniu, czy stajesz na chodniku z pilotami? I razem z nimi zaciskasz pięści? Razem z nimi idziesz do krainy Gilgamesza i Hektora? Domu, w którym nigdy nie opuści cię siostra pogarda i do którego nie ma dostępu dla szpiclów, katów i tchórzy?