Nigdy nie ukrywałem swojego krytycznego spojrzenia na samorządy w Polsce. Jest to powszechnie chwalona instytucja, ale dla mnie coraz częściej to raczej udzielne księstwa, które nierzadko żyją własnym życiem. A ta rzeczywistość często zamienia się w jakąś gombrowiczowską groteskę. Podam przykład. Na początku stycznia zmarł najdłużej urzędujący Józef Kurek. Zasiadał on na fotelu burmistrza Mszczonowa od 1988 roku. Wszystkie wybory wygrywał w przedbiegach. Pewnie nawet wyborcy go lubili i cenili. Jeżeli jednak coś pokazuje sytuacja okołopogrzebowa, to naprawdę w niektórych gminach jesteśmy o krok od uznania boskości jej władców. Tak więc po śmierci burmistrza Mszczonów zarządził miesiąc żałoby. Miesiąc! Dla przypomnienia: po katastrofie smoleńskiej było to 8 dni. W każdym razie odwołane zostały uroczystości z okazji Dnia Dziadka i Babci. I to nie jest żart.
Sam dzień pogrzebu był chyba wzorowany na ostatnim pożegnaniu marszałka Józefa Piłsudskiego. 22 poczty sztandarowe. Policja i Straż Pożarna.
Biskupi i politycy. Karawana objeżdżała miasto i… całą gminę. „Trumna wieziona karawanem eskortowana była przez policyjny radiowóz i wozy bojowe strażackich jednostek. Na trasie wiodącej przez Wręczę, Kamionkę, Piekary, Bobrowce, Osuchów, Lutkówkę i Mszczonów zbierali się Mieszkańcy, aby w ten sposób, symbolicznie pożegnać się, okazać szacunek i podziękować Śp. Burmistrzowi za Jego olbrzymie dokonania dla gminnej społeczności” – napisano na stronie internetowej miasta. Mam nadzieję, że ten pogrzeb nie rozpocznie wyścigów na „godność” wśród samorządowców. Bo mam wrażenie, że zaczyna się to wymykać z granic zdrowego rozsądku. Samorządy miały przecież być blisko ludzkich spraw i skromnie rozwiązywać najprostsze problemy mieszkańców. Częściej stają się jednak mikropaństwami.
Źródło: Gazeta Polska
