Kiedy opanowałem sztukę czytania, poszukiwałem odpowiedzi w literaturze, także niby najbardziej w tej kwestii kompetentnej, czyli rosyjskiej, ale szło mi kiepsko. Po pierwsze ichnia klasyka, te Tołstoje i Turgieniewy, nudziły niemiłosiernie, a ta żywa – Czechow i Dostojewski zamiast udzielić odpowiedzi, gmatwała sprawę jeszcze bardziej. No bo czemu Wujaszek Wania jak większość czechowowskich bohaterów, takich wyrafinowanych intelektualnie, szlachetnych, nie był w stanie jakkolwiek sprzeciwić się złu? Aż można było uwierzyć sowieckim filmom, że to byli „ludzie niepotrzebni”, skazani na zniknięcie z powierzchni ziemi, co też nastąpiło po zwycięstwie bolszewików.
Z drugiej strony konwulsyjna twórczość Dostojewskiego miotała się od uwielbienia rosyjskiego ludu – narodu niosącego w sobie Boga, do przerażonej konstatacji, że owym świętym ludem rządzą jakieś biesy i nie miał na myśli ukochanego cara-batiuszkę, ale słusznie dopatrzył się demonów w rosyjskich rewolucjonistach. Tyle, że wedle jego diagnozy lud niewinny, za to ohydę rewolucji wredne państwa zachodnie wykorzystają przeciw świętej Rusi czyli Rosji, której krwiożerczości w ogóle nie dostrzegał:
„...fatalna nasza trójka mknie na oślep, może ku zagładzie. I dawno już w całej Rosji ludzie wyciągają ręce i wołają, by zatrzymać wściekle rozpędzoną trójkę. I jeżeli inne narody usuwają się przed rwącą na oślep trójką, to może wcale nie po to, by okazać jej szacunek, jak by chciał poeta, lecz po prostu ze zgrozy — zważcie to, panowie. Ze zgrozy i może ze wstydu, i to jeszcze dobrze, że się usuwają, bo mogą naraz przestać się usuwać i murem staną przed pędzącą marą i sami zatrzymają oszalały cwał naszego wyuzdania, aby uratować siebie, kulturę i cywilizację! Słyszeliśmy już bowiem przerażone głosy z Europy. Zaczęły się już rozlegać. Nie kuście ich, nie podsycajcie ich rosnącej nienawiści wyrokiem uniewinniającym ojcobójcę!”
„Bracia Karamazow” [wszystkie podkreślenia w cytatach moje, J.L.]
Więc czytam dalej: Markiza de Custine „Listy z Rosji”, Alaina Besançona „Świętą Ruś”, prof. Ewy Thompson „Zrozumieć Rosję. Święte szaleństwo w kulturze rosyjskiej” i z wielu celnych odpowiedzi wyłania się nowe pytanie: skoro w istocie dusza rosyjska nie jest bynajmniej powabna, to dlaczego w niektórych – co charakterystyczne, nie sąsiadujących z Rosją – krajach nadal się cieszy estymą, a niekiedy wręcz miłością? Besançon w odniesieniu do Francuzów potrafi to przekonująco objaśnić:
„Francja napiła się krwi w czasie rewolucji i nie straciła na nią apetytu. Duch rewolucyjny przetrwał w nagiej postaci wśród ograniczonej, ale wciąż żywej części społeczeństwa. Szczególnie wśród „intelektualistów”. Ta część opinii publicznej nie popierała komunizmu mimo masakr, ale właśnie z ich powodu. Rosja, a następnie Chiny, Wietnam, Kuba, Kambodża były w ich oczach miejscami świętymi ze względu na przelaną krew. Tak właśnie Francja wyobraża sobie Rosję. Podziwia ją to rozumowo, to na sposób religijny; Rosja ją pociąga, gdy widzi w niej wzór cywilizacji, ale jeszcze bardziej, gdy marzy się jej „zdziczenie”. Rosja lubi tę grę i ją podtrzymuje, na przemian jawiąc się jako święta, „scytyjska”, konserwatywna, rewolucyjna. Francuskie pasje nie pozwalają ujrzeć jej taką, jaka jest”.
A jaka jest – o tym przyjdzie pisać jeszcze długo...