Najzwyczajniej nie mają nikogo, kto mógłby realnie stanąć z nim w szranki. Po debacie kandydatów na kandydatów POstkomuny nawet najbardziej gorliwi jej propagandziści nie mają złudzeń – z tymi kandydatami o zwycięstwie nie ma mowy. Ba, perspektywa wysiłku, jaki przed propagandystami PO w TVN czy „Wyborczej” rysuje się w związku z promowaniem Kidawy-Błońskiej czy Jaśkowiaka, sprawia, że sami przyznają: to projekt bez nadziei. Teoretycznie wszystko jest możliwe – jeśli uda się wskrzesić silną emocję nienawiści do PiS u wyborców opozycji, być może dojdzie do drugiej tury. Temu pewnie ma służyć start Szymona Hołowni; infantylny celebryta ma odebrać kilka procent głosów Andrzejowi Dudzie, by doszło do drugiej tury. A wtedy, łudzą się w PO, przy wsparciu większości mediów wszystko jest możliwe. Jednak kwaśne miny antypisowskich propagandzistów nie pozostawiają złudzeń – jak nie ma dobrego kandydata, to oni nie dadzą rady.