Sukces Orlenu uwiera dzisiejszą opozycję, bo pokazuje skalę jej niekompetencji. Tytaniczna praca prezesa Daniela Obajtka i jego współpracowników wydała owoce w postaci nie tylko rekordowego zysku pomimo trwającej pandemii, lecz także odkupienia z niemieckich rąk grupy medialnej Polska Press wraz z 150 lokalnymi tytułami prasowymi. Ta swoista repolonizacja mediów rozwścieczyła polityków KO i Lewicy. Namawiają do tankowania na niemieckich stacjach – nawet picie kawy traktują w kategoriach politycznej manifestacji. Można by przyjąć to z politowaniem, gdyby w tle nie toczyła się walka o polską suwerenność energetyczną, związaną z jednej strony z blokowaną przez opozycję fuzją Orlenu i Lotosu, której wynikiem będzie powstanie silnego multienergetycznego koncernu, a z drugiej z zagrażającym naszemu bezpieczeństwu niemiecko-rosyjskim projektem Nord Stream 2. Aż ciśnie się pytanie: czyje interesy naprawdę realizują nasi polityczni oponenci?
Komu przeszkadza sukces Orlenu?
Na początku fakty: tylko w 2020 r. PKN Orlen wypracował większy zysk niż łącznie przez wszystkie lata rządów PO-PSL, a przez pięć lat rządów Zjednoczonej Prawicy zysk był prawie 7,5-krotnie większy niż przez osiem lat, gdy u władzy byli Donald Tusk i Ewa Kopacz.