Mamy do czynienia z epidemią przejęzyczeń, błędów gramatycznych, plątania się w słowa i ewidentnych pomyłek u osób na wysokich stanowiskach. Nie wszystko da się zbyć żartem, nie wystarczy pozować na luzaka, żeby nie wyjść na błazna. Zdumiewające, jak rzadko tym wpadkom towarzyszy poczucie wstydu, choćby cień zażenowania z powodu publicznego blamażu.
Nie dziwmy się, ten typ ludzi przedkłada „dogadanie się” poprzez gesty, mrugnięcia, chrząknięcia rodem ze slangu nad prawidłowo skonstruowaną, w poprawnej polszczyźnie wypowiedzianą informacją czy opinią. Rozpędzony wehikuł z pasażerami w euforii z powodu pokonania znienawidzonej konkurencji wpada w coraz większe koleiny. Czy nie wypadnie z trasy na kolejnym wirażu? Gdy okaże się, że zapomniane zostaną nawet te najprostsze, najzwyklejsze i najważniejsze słowa.